Kilkuset aktywistów prawicowych ugrupowań ekstremistycznych pod pomnikiem Karola Marksa wykrzykiwało hasła antyimigranckie. To brzmi jak żart, jednak wydarzyło się naprawdę w niemieckim Chemnitz (dawniej Karl-Marks-Stadt), gdzie od niedzieli do poniedziałku trwały uliczne burdy zorganizowane przez ksenofobicznych podżegaczy. Zawiodła policja, która w kilku momentach straciła kontrolę nad wydarzeniami. Nie zawiedli mieszkańcy, którzy tłumnie wystąpili przeciwko neofaszystom.

Pretekstem do rozpoczęcia zamieszek była tragedia jaka wydarzyła się w niedzielę na miejskim festynie.  35-letni Niemiec został kilkukrotnie dźgnięty nożem w trakcie bójki, do której doszło w niedzielę między – jak to określiła policja – maksymalnie dziesięcioma ludźmi „różnych narodowości”. Mężczyzna zmarł w szpitalu kilka godzin później. Trzy inne osoby zostały ranne. W poniedziałek aresztowano w tej sprawie, pod zarzutem morderstwa 21-letniego Irakijczyka i 22-letniego Syryjczyka.

Informacja o zdarzeniu błyskawicznie obiegła media społecznościowe, a aktywiści miejscowej skrajnej prawicy wykorzystali tragiczny incydent do rozpoczęcia ksenofobicznych awantur. Na wezwanie działaczy neonazistowskiej NPD, antyimigranckiej Pegidy i majacej deputowanych w Bundestagu partii Alternatywa dla Niemiec na placu pod monumentem Karola Marksa zebrało się ok. 800 osób. W centrum miasta doszło do ataków na przypadkowych przechodniów, których jedyna winą była etniczna odmienność. Na wiecu kolejni mówcy domagali się zamknięcia granic Republiki Federalnej oraz wydalenia imigrantów z kraju.

Kanclerz Angela Merkel potępiła zamieszki,  obiecując jednocześnie rzetelne śledztwo w sprawie zajścia podczas festynu. Zdecydowane słowa padły również z ust rzecznika rządu Steffena Seiberta. – Dla tego, co widzieliśmy wczoraj w niektórych miejscach w Chemnitz i co zostało nagrane na wideo nie ma miejsca w naszym państwie prawa – powiedział dodając, że władze RFN nie będę tolerować rewanżystowskich napaści na ludzi, którzy „wyglądają inaczej”, lub są innego pochodzenia.

Niestety, wśród niemieckich polityków pojawiły się również wypowiedzi nawołujące do przemocy. „Gdy państwo nie może już chronić obywateli, ludzie wychodzą na ulice i bronią się sami” – napisał na Twitterze Markuss Frohnmaier, deputowany Alternatywy dla Niemiec.

W poniedziałek doszło do eskalacji niepokojów. Na placu w Chemnitz zebrało się około tysiąca osób wykrzykujących nienawistne oraz nacjonalistyczne hasła. Skandowali m.in. „dość  przestępczości cudzoziemców” oraz „to my jesteśmy narodem”.

Jak podaje „Deutsche Welle”, oprócz Alternatywy dla Niemiec, główną siłą animujacą protesty była skrajnie prawicowa grupa kibiców jednej z lokalnych drużyn piłkarskich.  Dziennik „Freie Presse”  precyzuje, że jeden ze przywódców nazioli zaapelował w social mediach,  by „pokazać, kto ma w mieście coś do powiedzenia”.  W efekcie doszlo do starć z policją,  ranny został jeden funkcjonariusz. Według opinii niemieckich komentatorów, policjantów było jednak za mało, nie byli odpowiednio przygotowani do ulicznych starć na taką skalę.

Odpowiednio zareagowali natomiast mieszkańcy saksońskiego miasta, który w sile ponad dwóch tysięcy zorganizowali spontaniczną demonstracje „Chemnitz Wolne od Nazistów”. Uczestnicy tego zgromadzenia protestowali przeciwko wykorzystywaniu tragiedii do ksenofobicznego szczucia oraz wysyłali jasne komunikaty w stronę ekstremistów: „jest nas więcej”, „jesteśmy głośniejsi”, „wynocha z naszego miasta”.

Niemiecka prasa, zarówno regionalna, jak i krajowa, jednoznacznie potępiła ksenofobiczna przemoc i pochwaliła odpowiedzialną reakcje mieszkańców. „Niszczcie zło w zarodku!” czytamy w „Mindener Tageblatt”. „na spełnienie tego życzenia jest już od dawna za późno. Na ulicach Chemnitz zaszło coś więcej niż tylko niewinny wstęp do czegoś znacznie groźniejszego. Wzeszło na nich ziarno, rozsiewane od lat przez populistów. Ci zaś ryją coraz głębiej. Ziarna gniewu, celowo przez nich wysiewane, aby wzbudzić niczym niepohamowaną wściekłość wśród innych, wydały obfity plon. To, co wymyślili w zaciszu, zaczyna dawać wyniki. Na ulicy, a więc tam, gdzie wszystko się rozstrzyga. Kto opanuje ulice, do tego będzie wkrótce należał cały kraj. W takiej sytuacji zazwyczaj wystarczają słowa wzywające do opamiętania się, ale czasem państwo prawa musi okazać całą siłę, którą ma do dyspozycji. Na położenie kresu przemocy na ulicy nigdy nie może być za późno”.

„Die Welt” natomiast zauważa, że zamieszki miały miejsce w mieście, które kandyduje do tytułu „kulturalnej stolicy Europy”. Jako winnych erupcji nienawiści dziennik wskazuje ugrupowania skrajnie prawicowue. „Partia AfD, ruch PEGIDA i partia NPD zaciekle rywalizują teraz w Chemnitz o monopol na interpretację zaszłych wydarzeń i o to, kto zmobilizuje najwięcej demonstrantów. Niemieckie państwo prawa i policja mają obecnie przed sobą ogniową próbę, która odnosi się do całego kraju. Nie może być w nim żadnych stref przemocy, ani żadnego podzielonego bezpieczeństwa” – czytamy w „Die Welt”.

Głos zabrała również burmistrz Barbara Ludwig: „Jestem przerażona tymi wydarzeniami” – powiedziała w wywiadzie dla rozgłośni MDR. „Ludzie umawiają się, gromadzą, przerywają festyn, biegną przez miasto i wygrażają innym – to źle” – mówiła polityczka socjaldemokracji.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. To młody Syryjczyk i Irakijczyk zadźgali faceta na ulicy. Jednak Piotr Nowak najwyraźniej nie widzi w tym nic zdrożnego.

    Cóż, portal Strajk.eu po raz kolejny stara się skompromitować lewicę.

  2. Piotruś-Pan znowu jedzie genderem aż miło – nie słyszał pan redachtor, że genderyzm ii propagandowa ściema – to jedno?
    A Niemcy próbują za wszelką cenę być Po-PO… (poprawne politycznie) a w niektórych przypadkach – gdy druga strona tego nie chce – trzeba wziąć tęgą lagę i ,,wyprostować poglądy”. Próby rozmów, uświadamiania, namów do przestrzegania niemieckiego prawa i obyczaju trwają już drugi rok.
    A efektów brak.
    To może trzeba sięgnąć po cywilizowane metody chanatu? To przybysze z Afryki zrozumieją na pewno.

  3. Niemieckie media zachowują się tak, jak media PZPR-owskie po wydarzeniach w Ursusie i Radomiu w 1976 roku, z tą różnicą, że Polacy nie za bardzo wierzyli ówczesnej propagandzie, a Niemcy, jako posłuszni i lojalni obywatele w większości wierzą.
    Gdyby to był jakiś odosobniony przypadek, to pewnie by nie było problemu. Ale tam nie ma tygodnia, by nie zdarzył się jakiś przypadek zadźgania kogoś przez „nowych cennych obywateli”. Media niemieckie łżą, pisząc o bijatyce. Było to zdarzenie często spotykane w Niemczech: kilku osobników o śniadej karnacji otacza jakąś kobietę, nie dając jej uciec i obmacuje ją wkadając łapy pod biustonosz lub/i w majtki. Ten, który zginął i kilku innych mężczyzn interweniowali, ale napastnicy mieli noże, i to nie takie do posmarowania chleba masłem. Jeśli ktoś wychodzi na miejską imprezę z nożem bojowym, to nie po to, by się tam bawić.
    A swoją drogą, podejrzewam, że przy najbliższych wyborach jakie tam będą, AfD bardzo tam zyska, kosztem partii reżymowych. Jeśli tak się nie stanie, to będzie znaczyło, że Niemcy już wkroczyły na drogę dezintegracji.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…