“Dziennik Gazeta Prawna” oraz “Gazeta Wyborcza” informują o drastycznym zwiększeniu się liczby pozwów, w których rodzice domagają się alimentów od dorosłych dzieci. Żądaniom tym najczęściej dzieci muszą zadośćuczynić, choć rodzice nie wywiązywali się ze swojej roli.
Jak informuje “DGP”, w 2010 roku z takimi pozwami wystąpiło około 700 osób w skali kraju. A w 2016 – było ich już 2610. Nawet jeżeli sam rodzic nie wystąpi osobiście o alimenty, może zrobić to na przykład placówka opieki społecznej, w której rodzic przebywa. Problem zaczyna się wtedy, kiedy okazuje się, że rodzic nie wywiązywał się ze swoich obowiązków albo był sprawcą przemocy domowej.
Prawniczka Iwona Ramus, na którą powołuje się tygodnik “Polityka”, postuluje wprowadzenie “instytucji niegodności alimentacji”. To rozwiązałoby problem przypadków, w których rodzic, który był w życiu dziecka nieobecny, zaniedbywał bądź się znęcał – próbowałby nadużyć prawa. Jak twierdzi Ramus, zarówno wśród polityków jak i w sądach ciągle panuje powszechne przekonanie, że “w końcu to rodzic, należy mu się”:
– Nawet przekonanie sądu, że domagający się alimentów nie wywiązywał się ze swoich obowiązków, nie gwarantuje sukcesu. Spotkałam się z orzeczeniami, w których co prawda sędzia zgadzał się, że domagający się świadczeń alimentacyjnych zachował się w sposób niegodny w stosunku do swoich dzieci w przeszłości, uznawał jednak, że zasady współżycia społecznego wymagają, by ten człowiek dostał wsparcie od swoich dzieci, bo jest przewlekle chory – powiedziała prawniczka. – Nie można zmuszać ofiary, żeby łożyła na swojego kata!
Wśród polityków nie widać woli rozwiązania tego prawnego problemu. W poprzedniej kadencji posłanka PO Magdalena Kochan próbowała wprowadzić przepis dotyczący braku konieczności łożenia na rodzica, który został pozbawiony praw rodzicielskich, ale Sejm nie zgodził się na to. Obecny rząd lekceważy problem przemocy domowej – wystarczy spojrzeć na awanturę wokół podważania konwencji antyprzemocowej czy odebranie dotacji Centrum Praw Kobiet.