Labour Party pracuje nad nowym programem. Polskie media określają go jako „lewackie piekło” i „cofnięcie Wielkiej Brytanii do roku 1970”.
Wielka Brytania widząc draft programu Partii Pracy nie wpada w panikę – za to Polska owszem. Redakcja polishexpress.co.uk wygląda na przerażoną możliwością znacjonalizowania kolei, a także podniesienia podatków najlepiej zarabiającym. Burze rozpętali jako pierwsi dziennikarze „Daily Telegraph”, którzy dotarli do szkicu manifestu Labour i rozrysowali go na wykresie, przyprawiającym o ciarki na plecach każdego zadeklarowanego wolnorynkowca.
Corbyn chce wziąć w państwowe ręce nie tylko kolej, ale również pocztę i dostawców energii – co zaskutkować ma obniżeniem cen w stosunku do obowiązujących obecnie, zawyżanych przez prywatne firmy. Labourzyści chcę zwiększyć nakłady na szkolnictwo, a także podwyższyć podatki dla osób zarabiających ponad 80 tys. funtów rocznie. Corbyn chce zasypać nierówności społeczne. Pensja szeregowego pracownika może być najwyżej dwudziestokrotnie niższa od tej na stanowisku kierowniczym. Związki zawodowe dostaną więcej uprawnień. Corbyn chce też dążyć do rozbrojenia. Będzie reformował więziennictwo, zainwestuje w rozwój infrastruktury, postawi na odnawialne źródła energii. Oto „lewackie piekło”.
Z punku widzenia polskich imigrantów na Wyspach, pracujących zazwyczaj fizycznie i w sektorze najniższych wynagrodzeń, oczywistym powinno być poparcie dla Partii Pracy. O ile zdążą je wyrazić, zanim May życzliwie każe im spakować manatki.