Milo Đukanović był już raz prezydentem Czanogóry – w latach 1998-2002. Szefem rządu natomiast był już czterokrotnie. Jest prozachodni i pronatowski. Ale jeśli wierzyć mediom, ma też zapędy dyktatorskie.

Ośrodek socjologiczny CeMi na podstawie częściowych wyników głosowania (policzono 97 procent) podał już wstępne wyniki wyborów prezydenckich w najmłodszym kraju członkowskim NATO. W pierwszej turze zwyciężył weteran tamtejszej polityki, Milo Đukanović. Jego głównym rywalem był Mladen Bojanić – biznesmen popierany przez środowiska prorosyjskie i antypółnocnoatlantyckie. Bojanić zdobył 34 proc. poparcia. Ponad 8 zdobyła zaś Draginja Vuksanović, pierwsza kobieta ubiegająca się o fotel prezydenta Czarnogóry.

Jak podają „Vjesti”, frekwencja była bardzo niska – tylko 63 procent. Na Đukanovicia oddano 180 tys. głosów – to więcej niż na pozostałą szóstkę kandydatów razem wziętych. Nowy-stary prezydent to weteran lokalnej polityki.

– To taki prawdziwy ichniejszy boss, to on wymyślił narodowi czarnogórską niepodległość, i tożsamość – mówi dr Maciej Falski z Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej Uniwersytetu Warszawskiego.

To pod jego wpływem Czarnogóra odwróciła się od Rosji i przybrała bardziej prozachodni kurs. Szef Demokratycznej Partii Socjalistów Czarnogóry ewoluował razem ze swoim ugrupowaniem, które jeszcze w latach 90. szczyciło się tradycją komunistyczną i proserbską. Teraz kurs jest zdecydowanie prounijny. Czarnogóra jest na liście kandydatów już od 2010 roku. I wciąż puka do brukselskich drzwi.

Jakie są przewidywania? Że powtórzy się serbski scenariusz, w którym prezydent tak naprawdę rządzi krajem i cały czas wychodzi poza swoje kompetencje, a szef rządu musi się mu podporządkować.

Austria Presse Agentur pisze, że „w Czarnogórze od lat obowiązuje niepisana zasada, że cała władza koncentruje się tam, gdzie jest Đukanović. Tymczasem kompetencje prezydenta są bardzo ograniczone i zdecydowanie mniejsze niż premiera Duszko Markovicia, od wielu lat zaufanego współpracownika Đukanovicia i byłego szefa tajnych służb”.

Tymczasem niemiecka DPA wypomina politykowi dyktatorskie zapędy, które dawały o sobie znać w przeszłości: „Centralnym punktem (władzy) jest kontrola nad mediami, które uważane są wprost za własność państwa lub zmuszane do posłuszeństwa za pomocą kontraktów reklamowych. Organizacje pozarządowe są podawane coraz bardziej restrykcyjnym kontrolom lub demonizowane”. Tajemnica poliszynela jest, że nowy prezydent najchętniej zamknąłby „Vjesti”, zasadza się również na organizacje pozarządowe.

Jego brat kieruje największym bankiem Czarnogóry, jego siostra – prawnik, decyduje o wejściu zagranicznego kapitału na państwowy rynek. Jego syn kontynuuje rodzinne interesy (nieruchomości i prywatna uczelnia), które w powszechnej opinii nie są wzorem legalizmu.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…