Site icon Portal informacyjny STRAJK

Czas skończyć ze zdjęciami wnętrzności w centrum Warszawy. Czy Trzaskowskiemu wystarczy odwagi?

PKiN, fot. wikimedia commons

Były wystawiane pod szpitalami, kościołami i na ruchliwych rondach. Teraz są eksponowane w samym centrum stolicy. Mieszkańcy Warszawy mają dosyć propagandy przeciwników praw kobiet, którzy wystawiają banery przedstawiające rozerwane części płodów na placyku przy Metrze Centrum. Wczoraj w odbyła się konferencja prasowa, której uczestniczki zaapelowały do prezydenta Rafała Trzaskowskiego o ukrócenie nielegalnego procederu.

– Ratusz powinien wreszcie wziąć odpowiedzialność za tę sprawę. Oczekujemy, że prezydent Trzaskowski wyśle na kolejne zgromadzenia w tym miejscu swojego przedstawiciela, który będzie mógł je rozwiązywać w momencie złamania prawa – mówiła na piątkowym spotkaniu z dziennikarzami Urszula Kuczyńska, kandydatka Lewicy Razem do Parlamentu Europejskiego.

Monika Auch-Szkoda ze Strajku Kobiet podkreśliła natomiast, że zdjęć pokazujących rozerwane wnętrzności nie można pokazywać najmłodszym. – Trudno jest tłumaczyć kilkulatkom, co zobaczyły na banerach, które umieszczane są dzisiaj w wielu punktach miasta. Władze powinny chronić nasze dzieci przed takimi doświadczeniami i interweniować wszędzie tam, gdzie jest to prawnie możliwe – podkreśliła.

Ekspozycja takich treści jest nielegalna z punktu widzenia polskiego prawa. Wystawianie na widok publiczny takich zdjęć kwalifikuje się jako „wywołanie zgorszenia w miejscu publicznym” lub umieszczenie „nieprzyzwoitego ogłoszenia, napisu lub rysunku”. To dwa artykuły z Kodeksu wykroczeń, za które grozi grzywna, ograniczenie wolności, a nawet areszt.

Obowiązkiem policji jest więc reagowanie na tego typu brewerie. Funkcjonariusze powinni skierować wniosek do sądu o ukaranie osób, które dopuściły się występku. Niestety, na kilkadziesiąt takich zgłoszeń w ostatnim roku, zaledwie kilkanaście zakończyło się wyrokami skazującymi. Policjanci najczęściej jednak nie wypełniają swojej powinności w tym zakresie. – Za każdym razem zgłaszane są jako zgromadzenia publiczne. W każdym takim przypadków mamy obowiązek zapewnić bezpieczeństwo zgromadzonym. Niezależnie od tego, kto i w jakim celu protestuje – mówił w kwietniowej rozmowie z „Wyborczą” Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji w Śródmieściu.

W związku z bezradnością służb publicznych, sprawy w swoje ręce biorą obywatele. Mieszkaniec stolicy Piotr Roszkowski próbował zerwać obsceniczne plakaty z furgonetki. Został zaatakowany przez zbirów pilnujących auta. Policja zabrała go na komisariat, gdzie spędził noc na dołku. Ostatecznie został uniewinniony przez sąd od zarzutu zniszczenia mienia.  Swoją akcję przeciwko obrzydliwym zdjęciom przeprowadzili też uczniowie warszawskich liceów. 

Bilbordy są dziełem Fundacji Pro – Prawo do Życia.  W ramach akcji „Wybierz życie” prezentuje się zdjęcia przedstawiające rzekome ofiary zabiegów aborcyjnych. Rozerwane części ciała, mnóstwo krwi, jednym słowem – koszmar. Fotografie zestawione są m.in. ze zdjęciami ofiar hitleryzmu. Wystawę pokazano już blisko 300 razy. W ten sposób obrońcy życia walczą o ograniczenie praw kobiet – całkowity zakaz aborcji.

Exit mobile version