Site icon Portal informacyjny STRAJK

Częstochowa: miasto nie wybuduje nowego stadionu klubowi, który toleruje wielbicieli Walusia

Raków Częstochowa nie otrzyma od miasta wypasionego prezentu. Władze zadecydowały, że 60 milionów złotych lepiej wydać na centrum szkoleniowe dla młodych adeptów piłki nożnej. Klub zaś będzie musiał nadal rozgrywać swoje domowe mecze na wygnaniu w Bełchatowie.

Kibole Rakowa marzą o nowym stadionie od dawna. Ich obecny obiekt prezentuje się jak archiwalny egzemplarz z lat dziewięćdziesiątych. Ufundowany na wale ziemnym, bez odpowiedniego zaplecza, ani podgrzewanej płyty boiska. To wszystko sprawa, że klub przed obecnym sezonem, w którym po 21 lat powrócił do Ekstraklasy, nie otrzymał od Polskiego Związku Piłki Nożnej zgody na rozgrywanie spotkań na stadionie przy ulicy Limanowskiego. Z tego powodu klub jest zmuszony wynajmować odległy o 77 kilometrów obiekt w Bełchatowie.

Rządząca miastem ekipa prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka odmawiała dotąd przyznania środków na renowacje stadionu. Z prostego powodu – fanbaza Rakowa należy do najbardziej patologicznych w Polsce. Główny podmiot wypowiadający się w imieniu kibiców, stowarzyszenie Wieczny Raków jest bezpieczną przystanią dla rozmaitej maści prawicowych ekstremistów – od członków ONR, który jeszcze był zarejestrowany właśnie w Częstochowie, przez przyjaciół Grzegorza Brauna, o których poczynaniach wspominaliśmy niedawno na naszych łamach, po zwykłych chuliganów, którzy rokrocznie atakują miejscowy Marsz Równości i utrzymują znakomitą komitywę z radykalnymi duchownymi z częstochowskiego klasztoru. Stadionowi nacjokibice regularnie wywieszali też flagę z wyrazami solidarności dla Janusza Walusia, rasistowskiego mordercy, odbywającego karę dożywocia w południowoafrykańskim więzieniu.

W 2017 roku dotacje dla klubu zostały przyznane w trybie warunkowym. Na trybunach miało być grzecznie. Ale nie było. Najpierw pojawiła się informacja o rozbiciu przez policję pod Łodzią ustawki kiboli Rakowa z troglodytami innej drużyny. Wśród zatrzymanych był radny częstochowskiego klubu PiS. 13 października 2017 roku szalikowcy urządzili demolkę stadionu Ruchu w Chorzowie. Miasto zakręciło wtedy kurek z forsą. – To co się wydarzyło w Chorzowie to nie promocja, ale antypromocja Częstochowy – mówił wówczas Aleksander Wierny, naczelnik Wydziału Kultury, Promocji i Sportu Urzędu Miasta Częstochowy. – Część kibiców zadziałała nie tylko na szkodę wizerunku miasta, ale i klubu. Po tych wydarzeniach proponowaliśmy zarządowi klubu rozwiązania, które przynajmniej częściowo złagodziłyby przykre skutki konieczności rozwiązania przez miasto umowy, ale niestety klub na te propozycje nie przystał – dodał urzędnik.

W tym roku temat powrócił, bo władze Rakowa apelowały do miasta, aby klub mógł rozgrywać mecze na swoim stadionie. Za „Racovią” wstawili się radni PiS, który proponowali aby Częstochowa zadłużyła się na kilkanaście milionów złotych, byle tylko zespół otrzymał szmal na nowy obiekt. Miasto zleciło nawet wykonanie projektu nowego stadionu miejskiego. Wyszło, że koszt wyniesie od 60-90 milionów zł.  Taki wydatek na cacko dla kibolstwa byłby oczywistą niesprawiedliwością, więc ostatecznie, mimo pojękiwań działaczy, telefonów prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, miasto zadecydowało, że 50 mln złotych miasto „Częstochowskiemu Centrum Piłki Nożnej”, zajmującym się szkoleniem młodych piłkarzy. Raków otrzymał jedynie mglistą obietnice kosmetycznej renowacji swojego obiektu w bliżej nieokreślonym terminie.

– To byłby wstyd, gdyby miasto zdecydowało się na taki wydatek – mówi Monika Radecka, działaczka Lewicy Razem z Częstochowy.

– Finansowanie tej inicjatywy w obecnym czasie, przy obecnych warunkach gdy trybuny wypełniają się skrajnie nacjonalistyczną atmosferą mija się z celem.

Radecka zauważa jednak, że w Częstochowie pieniądze nie zawsze są wydatkowe zgodne z prospołeczną hierarchią priorytetów.

– Cofnięto środki na darmową komunikację dla dzieci, a grube miliony zostały zainwestowane w aquapark, którego największą atrakcją mają być dwie zjeżdżalnie. Nie dziwi mnie i nie smuci w tym wszystkim to, że stadion nie zostanie opłacony z miejskiej kasy – wszystkie pieniądze się rozeszły na inne inicjatywy.

Działaczka uważa, że z dwojga złego lepszy już aquapark niż stadion dla Rakowa.

– Na basenie nikt nie będzie paradował ubrany od stóp do głów w krzyże celtyckie, raczej też nie będzie heilowania, ani sprzedaży cegiełek na uwolnienie mordercy – zauważa Radecka w rozmowie z Portalem Strajk.

 

 

 

Exit mobile version