Grupa agresywnych chuliganów próbuje sforsować policyjny kordon. Krzyczą do uczestników Marszu Równości: zajebiemy Was! Policja używa gazu pieprzowego. W pierwszym szeregu napastników paraduje kobieta z małym dzieckiem na rękach. Przeciwnicy równości społecznej używali swoje pociechy jako tarczy. Czy tak ma wyglądać „normalna rodzina”?
– Do tej pory boli widok płaczącego niemowlęcia na ręku tatusia, który krzyczał, że pedały mają wypierdalać. A ten chłopiec tak płakał… – napisała Agata Nowak, jedna z uczestniczek II Marszu Równości, który w niedzielę przemaszerował ulicami Częstochowy. Okazuje się, że wulgarne okrzyki, groźby i agresja to nie wszystko, czego musiały doświadczyć dzieci nieodpowiedzialnych rodziców, którzy zabrali je na nienawistny spęd przeciwko tęczowemu pochodowi.
Kiedy Marsz Równości podchodził pod Jasną Górę, po obu stronach płotu ogradzającego aleję od parku zgromadzili się m.in. bojówkarze Rakowa Częstochowa, nacjonaliści z ONR. O ich obecność apelował były radny PiS Artur Sokołowski, który dwa tygodnie przed marszem groził też rozlewem krwi. O liczne przybycie na kontrdemonstracje prosił też poseł Kukiz’15 Tomasz Jaskóła. Atmosfera była niespokojna. Agresywnych homofobów, którzy grozili uczestnikom i uczestniczkom marsz musiała powstrzymywać policja. W ruch poszły tarcze, pałki i gaz pieprzowy.
Na zdjęciu opublikowanym przez Tęczową Częstochowę widać matkę z małym dzieckiem. Kobieta nie usunęła się z największego kotła, mimo, że funkcjonariusze zapowiadali użycie siły w przypadku nie zastosowania się do poleceń.
Według amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób reakcją dziecka na kontakt z gazem pieprzowym mogą być problemy z oddychaniem, oparzenia, opuchlizny i rany, nie mówiąc już o traumie psychicznej. Nienawiść do równości społecznej jest najwyraźniej jednak dla „zwolenników normalnej rodziny” silniejszym uczuciem niż miłość do własnego dziecka.