Główna lekcja z chińskiego wstrząsu giełdowego to zrozumienie konieczności przywrócenia rynkowi kapitałowemu jego podstawowej, pierwotnej funkcji: instrumentu przyciągania pieniędzy firm z dobrymi intencjami.

Wstrząsy na chińskich giełdach prowokują pytanie: co zrobić, aby się to więcej nie powtarzało?

Warto przypomnieć sobie poprzednie tąpnięcie na chińskim rynku. Po kilkunastu miesiącach wzrostu (152 proc. rocznie!) w czerwcu kursy akcji chińskich firm – od wielkich do całkiem małych – zaczęły raptownie spadać, w ciągu 3 tygodni tracąc ogólnie 30 proc. swej wartości. Około 3 tryliardów dolarów.

Miłośnicy totalitarnej religii „rynek zawsze ma rację” nieodmiennie wyśmiewają tych, którzy szukają bezpośrednich sprawców. Ale w Chinach takie poszukiwania mogą być uwieńczone sukcesem. Dość powiedzieć, że do Szanghaju przybyła ekipa śledcza na czele z wiceministrem bezpieczeństwa, która wyjaśniła, że niektóre firmy prawdopodobnie uczestniczyły w spekulacyjnym ataku na giełdzie, w celu zakupienia jak największej liczby taniejących na skutek rodzącej się paniki akcji – aby potem, po powrocie hossy, odprzedać je z gigantycznym zyskiem.

Swoje wyjaśnienia proponują też inwestorzy w Hongkongu. Jeden z analityków zwracał uwagę na fakt, że krach z 12 czerwca zaczął się zaraz po tym, jak Morgan Stanley Capital International (MSCI) odmówił włączenia akcji chińskich firm do swojego regularnie publikowanego spisu dla globalnych rynków funduszy. Oznaczało to, że Chiny pozostawały w kategorii „nowych rynków”. Gdyby MSCI zgodził się na włączenie chińskich firm do swojego katalogu, na chińskie rynki wpłynęłoby jeszcze około 400 miliardów dolarów. I nie ma co się śmiać z teorii spiskowych. To tylko jedna z możliwych.

Jak zapobiegać takim działaniom? Jedno jest pewnie: potrzebna jest jakaś alternatywa dla panującego do tej pory powszechnego modelu rynków finansowych. Czy podpisane niedawno porozumienie krajów BRICS może taką alternatywę stworzyć? Odpowiedź na to pytanie jest jedną z ważniejszych dla problemów światowego ładu finansowego.

The Washington Post” wprawdzie już wydał wyrok, charakterystyczny dla liberalnego myślenia: czy „system autorytarny” może współistnieć z wolnością rynkową? Chiny, twierdzi amerykańska gazeta, musiałyby najpierw wprowadzić transparentność decyzji, rządy prawa, polityczną konkurencyjność, wiarę w jednostkę. I dopiero wtedy… No właśnie, co wtedy? Nie będzie miał miejsca krach finansowy, tak jak w USA w 2008 r. – z którego to krachu do tej pory świat się jeszcze nie otrząsnął? Przypomnę tylko, że wówczas toczyła się na całym świecie dyskusja o tym, do jakiego stopnia można ograniczać swobodę finansowych i giełdowych graczy. Która zakończyła się niczym. Zatem właśnie teraz zasadne jest pytanie: czy Chiny mogą, razem ze swoimi partnerami, wymyślić jakiś model giełdy bez krachów i nagłych upadków? Choćby teoretycznie. Choćby na próbę.

Na szczycie BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Republika Południowej Afryki) właśnie o tym mówiono. Stworzono podstawy nowej architektury światowych finansów – w postaci struktur, które mogłyby finansować różne projekty w sposób niezależny od starych, dobrze znanych instytucji: Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

W Ufie przyjęto ważny dokument: Strategia Partnerstwa Gospodarczego BRICS. Pokazuje on skalę, w jakiej będą współpracowały gospodarki pięciu rozwijających się gospodarek światowych. Wiadomo, co w dokumencie jest – ale też czego nie ma. Jest pogłębienie koordynacji polityki makroekonomicznej i podwyższenie odporności na zewnętrzne wstrząsy gospodarcze, uznanie policentryzmu systemu finansowo- gospodarczego, współpraca w sferze systemów płatniczych, która uniezależnia kraje BRICS od systemów Visa i Master Card. Nie ma natomiast żadnych pomysłów dotyczących obrony systemów giełdowych przed wstrząsami; w obecnej, gorącej sytuacji kryzysowej opracowanie skutecznej i całościowej metodyki operacji giełdowych, alternatywnej do już istniejącej w świecie finansów, nie jest możliwe. Na to trzeba więcej czasu i spokojniejszej atmosfery.

Czy BRICS jest w stanie wypracować taką metodykę? Odpowiedź brzmi: musi. Nieważne, czy na chiński rynek „napadli wrogowie”, czy też tąpnięcie było wynikiem obiektywnych procesów. Chodzi o to, żeby temu rynkowi przywrócić jego pierwotną rolę: przyciągania pieniędzy firm z dobrymi intencjami. Firm uczciwych i uczciwie uczestniczących w rynkowym współzawodnictwie.

BRICS ma szansę wpłynąć pozytywnie na osiągnięcie tego celu.

Dmitrij Kosyriew. Autor jest komentatorem RIA Nowosti

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Światowa gospodarka w całości nie jest warta tryliarda dolarów, więc trochę staranniej z klakami z angielskiego.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …