Spór terytorialny o Wyspy Kurylskie miał się zakończyć jeszcze w tym roku. A wraz z nim II Wojna Światowa. Moskwa i Tokio były bliskie podpisania porozumienia. Niestety, wygląda na to, że zamiast tego doczekamy nowego rozdziału w historii konfliktu.
Rosja nie odda Japonii wysp Iturup (japońska nazwa Etorofu) i Kunaszyr (Kunashiri). które stanowią część spornego terytorium. Ministerstwo Obrony poinformowało o ustanowieniu na południowych Kurylach dwóch nowych baz wojskowych, co stanowi podkreślenie, że tereny te należą do Federacji Rosyjskiej. Żołnierze znajdują się obecnie w tymczasowych koszarach, a budowa stałej infrastruktury ma się zakończyć 25 grudnia. Wtedy też nastąpi przeniesienie na wyspy rodzin członków armii.
Japońskie MSZ zareagowało z oburzeniem. – Będziemy protestować przeciwko budowaniu na spornych wyspach rosyjskich obiektów wojskowych – oświadczył na konferencji prasowej szef japońskiej dyplomacji Taro Kono. Minister zapowiedział również wysłanie do Moskwy oficjalnej noty protestacyjnej. Tokio oszacowało, że na spornych terenach przebywa już 3,5 tys. rosyjskich żołnierzy.
Tymczasem zapowiadana na 21 stycznia wizyta premiera Shinzo Abego w Moskwie, według wielu obserwatorów miała przynieść przełom w pertraktacjach pokojowych pomiędzy państwami, które nie podpisały jeszcze traktatu pokojowego po zakończeniu konfliktu światowego w 1945 roku. Wstępna deklaracja z ust przedstawicieli obu stron padła w 2017 roku. Abe i Putin oświadczyli wówczas podczas szczytu we Władywostoku, że sprawa musi został uregulowania. Wraz z traktatem miała zostać podjęta współpraca gospodarcza na archipelagu. Rosja miała się otworzyć na japońskie inwestycje.
Powstanie obiektów wojskowych wskazuje jednak, że Moskwa zamierza pozostać przy statusie quo. Jest to z pewnością porażka japońskiego premiera, który, jak wspomina „Wall Street Journal” rozstrzygnięcie sporu o Kuryle „uznał za priorytet polityki zagranicznej” a podpisanie ugody miało również zapobiec „zbytniemu sprzymierzaniu się Rosji z Chinami”.
Spór o Kuryle od dekad kładzie się cieniem na stosunkach między dwoma krajami. Rosyjska obecność na tych wyspach, gdzie mieszka ok. 19 tys. ludzi, to sprawa drażliwa dla Japonii, która w dalszym ciągu rości sobie pretensje do archipelagu. Rosja nazywa sporne wyspy Kurylami Południowymi, a Japonia – Terytoriami Północnymi. ZSRR zajął je w 1945 roku, przyłączywszy się do wojny z Japonią. W latach 1947-1949 japońska ludność czterech wysp, licząca przed wojną 17 tysięcy, została wysiedlona do Japonii.
Liczący 30 wysepek i niezliczoną ilość skał archipelag nie ma dużej wartości. Wyspy są praktycznie bezludne, nie ma też na nich wielu surowców. Jednak dla Moskwy są potwierdzeniem panowania na Dalekim Wschodzie, łupem wojennym, dzięki któremu Rosjanie zmazali hańbę porażki w wojnie z Japonią z 1905 roku. Na wyspach co prawda stoją instalacje wojskowe szpiegujące japońską flotę i lotnictwo, ale i tak rosyjska obecność ma tam znaczenie raczej symboliczne.
– Konflikty terytorialne o bezludne bądź prawie bezludne wyspy prawie zawsze mają podłoże gospodarcze – mówi Samuel Menefee z Centrum Prawa Oceanicznego University of Virginia. – Problem polega na precyzyjnym ustaleniu, do kogo należy wystający z wody kawałek lądu, a tam, gdzie obok znajdują się bogate złoża, zawsze jest kilku chętnych do zawieszenia swojej flagi.