Site icon Portal informacyjny STRAJK

Czy można mieszkać w upaństwowionym mieszkaniu?

Ziemia

www.flickr.com/photos/kevinmgill/

Trudne czasy dla miłośników neoliberalnego świata nastały. Pandemia, poza niesionymi przez nią zagrożeniami, stała się katalizatorem radykalnie krytycznych ocen dotychczasowego porządku. Pokazała, że prywatyzacja wszystkiego niczego nie załatwiła, przeciwnie, stała się źródłem wielkich problemów: od niewydolnej służby zdrowia zaczynając, na nierównym dostępie do e-nauki kończąc. Intelektualiści nieskażeni ideologicznym zaślepieniem mówią, że ludzkość musi wyciągnąć wnioski z tego kryzysu, jeżeli nie chcemy zniknąć z powierzchni tej planety. Proponują rozwiązania. Powszechnej krytyce poddawane są bożki neoliberalizmu: wbudowana w świat nierówność, egoizm, barak społecznego zaufania, agresja, a nawet, łojezu! własność. To musi wstrząsać właścicielami mózgów, pozbawionych umiejętności elastycznego reagowania na fakty.

Wojciech Maziarski w „Gazecie Wyborczej” jest właśnie wstrząśnięty. Nie podoba mu się, że w wywiadzie, zamieszczonym w jego gazecie rozmówczyni, Joanna Kusiak, proponuje, by władza publiczna wykupiła mieszkania od ludzi, którzy nie są w stanie spłacać kredytu. „Nazwijmy rzecz po imieniu: żeby je znacjonalizowała. Od tej pory ludzie ci byliby tylko lokatorami płacącymi państwu (samorządowi) czynsz najmu”, trzęsie się z oburzenia Maziarski. Uważa, że to jest skok na ich własność.

Tyle, że jedną rzecz wypada doprecyzować: własność to będzie ich wtedy, kiedy pokornie spłacą raty za to wymarzone mieszkanko. To nastąpi za 30-40 lat, jeśli wszystko pójdzie dobrze, nie stracą przez ten czas pracy, nie zachorują sami kredytobiorcy lub ich bliscy. Do tego momentu to jest gówno, a nie własność. Dla ludzi, którzy stoją przed wyborem stracić dach nad głową czy też go dożywotnio zachować w zamian za regulowany i niewygórowany (bo z niewysokim zyskiem) czynsz, ta tak obrzydliwa Maziarskiemu nacjonalizacja może być błogosławieństwem i ratunkiem przed stoczeniem się w wykluczenie.

Potem oczywiście następują zwykłe u Maziarskiego tyleż wzniosłe, co mające słabe oparcie w rzeczywistości okrzyki o tym, jak fatalnie jest żyć w upaństwowionym świecie. Państwo to zło, bo zamknięte granice, populizm i nacjonalizm. Owszem, niekiedy tak bywa, gdy spuści się ze smyczy kapitalistyczne psy. Za to w ostatecznym rozrachunku redaktor wierzy, że dobro zatriumfuje: „Dlatego gdy ktoś pyta, jaki będzie świat po koronawirusie, poprawna odpowiedź brzmi: taki sam jak przed nim”.

Niedoczekanie. Jeżeli chcemy żyć jako ludzie, to świat nie może być taki sam: pełen nierówności, wojen i agresji, niesłychanego wyzysku i słabo skrywanego rasizmu. Albo ten świat zmienią ludzie inteligentni, albo on pozostanie w rękach Maziarskiego i jego kumpli. I zdechnie.

Exit mobile version