Dziś w w Parlamencie Europejskim odbędzie się debata dotycząca wprowadzenia podatku od mięsa we wszystkich krajach Unii. Nowa regulacja ma w zamyśle pomysłodawców ograniczyć negatywny wpływ branży mięsnej na środowisko i zmiany klimatyczne.

Debata, zaproponowana przez europosłów zielonych i socjaldemokratów (koalicja S&D), jest wynikiem raportu koalicji organizacji pozarządowych True Animal Protein Price. Raport ten przeanalizował emisję gazów cieplarnianych, zużycie lądu, bioróżnorodność oraz choroby wśród zwierząt hodowlanych. Wszystkie te czynniki mają ogromne znaczenie jeśli chodzi o postępujące zmiany klimatu, jednak nie są brane pod uwagę, jeśli chodzi o ceny produktów odzwierzęcych? Dlaczego, skoro wszyscy ponosimy tego skutki – pytają autorzy opracowania.

Od dawna mówi się, że hodowla przemysłowa zwierząt jest szkodliwa w każdym aspekcie wykorzystywania zasobów: zanieczyszcza powietrze (14,5 proc. wszystkich gazów cieplarnianych wywołanych przez człowieka), zużywa mnóstwo wody, pochłania pod pastwiska i uprawy roślin na paszę niewyobrażalne połacie ziemi (przez ostatnie 25 lat jest to obszar większy od Ameryki Południowej!). Dlatego też podatek nazywany jest środowiskowym. Prognozuje się, że mógłby przynieść 32 miliardy euro rocznie, co z kolei można by wykorzystać na promowanie bardziej zróżnicowanego rolnictwa oraz ochronę różnorodności biologicznej.

Rozwiązanie zaproponowane przez TAPP zakłada podniesienie cen mięsa do 2030 roku: wołowiny/cielęciny o 47 eurocentów (2 zł) za 100 g, wieprzowiny o 36 eurocentów (1,5 zł) za 100 g oraz kurczaka o 17 eurocentów (73 gr) na 100 g. Nowe ceny mogą skutkować w redukcji emisji CO2 nawet o 120 milionów ton w samej Europie, a spożycie mięsa z kurczaka, wieprzowiny i wołowiny zmniejszyłoby się odpowiednio o 30, 57 i 67 proc.

Dlaczego mięso jest tanie? Jak udaje się sztucznie utrzymać ceny na takim poziomie? Jako konsumenci płacimy za nie podwójnie, tylko tego nie widzimy. Raz w sklepie, wtedy niska cena pewnie cieszy, a drugi raz w podatkach, czego już często nie widać na pierwszy rzut oka.

Tanie mięso świadczy też o ogromnym cierpieniu zwierząt, bo to właśnie hodowle przemysłowe dostarczają je do sklepów. Stłoczone kurczaki, które rosną tak szybko, że ich własny organizm tego często nie wytrzymuje. Nadużywanie antybiotyków. Krótkie życie pełne cierpienia. To wszystko kryje się pod etykietką z ceną.

Hodowla przemysłowa to nie tylko problem globalnego ocieplenia i zmian, których często nie widać do okoła. Koalicja Społeczna Stop Fermom Przemysłowym podkreśla, że jest to rosnący problem dotykający mieszkańców wsi. – Produkcja mięsa niesie za sobą całą masę kosztów ukrytych – mówi Ilona Rabizo z Koalicji. – Mieszkańcy żyjący w sąsiedztwie ferm cierpią z powodu uciążliwych odorów, zanieczyszczenia środowiska, a ich działki i domy drastycznie tracą na wartości. Fermy stwarzają także duże zagrożenie epidemiologiczne – dodaje Rabizo.

Według badań przeprowadzonych przez Biostat w 2019 r. prawie połowa ankietowanych (48,5 proc.) sprzeciwia się hodowli przemysłowej. Zaś temat opodatkowania mięsa coraz częściej wraca, w Danii, Szwecji i Niemczech dyskutowano już o nim kilka lat temu. Powstaje też coraz więcej raportów na ten temat.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. A jednak skorupiaki to prymitywne istoty z rozumowaniem tak prostym, że aż śmiesznym. Podpowiem tylko tym co uwierzyli w pisane przez skorupiaka brednie, że PRZEMYSŁOWA HODOWLA nie ma nic wspólnego z żyjącymi dziko zwierzętami w swym naturalnym środowisku. HODOWLA PRZEMYSŁOWA generuje mnóstwo szkodliwych dla środowiska skutków ubocznych a dziko żyjące zwierzęta NIE. Ponadto w dzisiejszych czasach większość ludzi w państwach tzw zachodu nie odczuje podwyżki cen mięsa nawet o kilkadziesiąt procent. A jak będą go jeść mniej to tylko im wyjdzie na zdrowie.

    1. Ooo! A powiedz mi mój drogi gieniusiu… Czy trawożerca na wolności to nie wydala gazów trawiennych? odchodów, zjada mniej trawy czy liści? Z tym hodowlanym jest nieco lepiej bo nie OBGRYZA PNI DRZEW GDY ZGŁODNIEJE, A TRAWĘ POKRYJE ŚNIEG.
      Dziko żyjące zwierzęta NIE SĄ W STANIE ZASPOKOIĆ POTRZEB LUDZKOŚCI.
      Czy wypija mniej wody? Na pewno drepcąc po stajni czy chlewni dodatkowo NIE NISZCZY TEGO CO NIE ZJE.
      Gdzie masz te szkody dla środowiska?
      Może trzeba się uczyć zamiast różnych nowych mesjaszy słuchać?
      Czy ta kupa w lesie ma mniejszy i inny wpływ na środowisko niż te same kupy zebrane z hodowli i użyte do użyźnienia gleby na której prowadzi się uprawę roślin paszowych? Mocniej rozproszony w powietrzu amoniak z odchodów jest również szkodliwy, a co najważniejsze powstaje go tyle samo przy tym samym pogłowiu.
      I na koniec prosta jak konstrukcja cepa recepta – nie jeść mięsa.
      A pokaż mi królu złoty, BEZMIĘSNĄ DIETĘ DLA GÓRNIKA, HUTNIKA, PRACOWNIKA FIZYCZNEGO (5000kcal), nie wspominając już o Eskimosach u których trawka i drzewka nie rosną, a jedyną szamą jest ryba, waleń czy foka… no i jeszcze jaja petreli. Skombinuj dla nich dietę VEGE przy zapotrzebowaniu dziennym 7000 kcal.
      Szczęścia życzę i… do pracy!

  2. Podnoszenie cen mięsa klimatowi ani nie pomoże ani nie zaszkodzi. Spowoduje tylko to, że tzw. „plebsu” „proletariatu” nie będzie na nie stać, a jedynie bogatych. O to chodzi? Plebs ma jeść chemiczne byle co z laboratorium, a nie naturalne produkty? A przy okazji rolnicy na bruk – oczywiście w pierwszej kolejności ci drobni, bo hodowle przemysłowe sobie poradzą. No kto by się spodziewał takich celów na lewicy… mam nadzieję, że te tekst się tu wdarł przez pomyłkę.

    1. Plebs już od dawna nie je „naturalnych produktów”. To co od dawna sprzedają w dyskontach pod nazwą kiełbasa to jest właśnie chemiczne byle co z laboratorium.

    2. No nie… jest to co prawda często nafaszerowane konserwantami, a najczęściej po prostu wodą, natomiast jest to pochodzenia całkowicie naturalnego. Przy czym akurat takie rzeczy jak kiełbasa, czy np. jogurty się najmniej faszeruje czymkolwiek, bo ich konserwacja opiera się na naturalnych procesach. „Chemiczne” są wszystkie produkty wysokoprzetworzone i w proszku.
      Tak czy owak, mamy sytuację taką: dzięki postępowi techniki (również w rolnictwie) pierwszy raz od tysięcy lat mamy sytuację taką, że praktycznie każdego nawet najbiedniejszego stać na urozmaiconą i wysokoenergetyczną dietę (choć oczywiście różnie jest z jej jakością). I powinniśmy iść tą właśnie drogą, żeby nawet najbiedniejszego stać było na dietę wysokiej jakości, a nie ucinać sobie możliwości i cofać do średniowiecza.

  3. I jeszcze tekst polemiczny z innego forum
    ,,Nowe podatki klimatu wprawdzie nie zbawią, lecz doprowadzą do tego, że sztuczne mięso z laboratorium stanie się „konkurencyjne” wobec mięsa naturalnego. Izraelska firma biotechnologiczna Future Meat Technologies zapowiada możliwość wprowadzenia sztucznego mięsa na sklepowe półki do roku 2022 w cenie 10 dol. za funt steka czyli ok. 85 zł za kilo. Już dziś za dobry stek zapłacić trzeba ponad 50 zł. Po nałożeniu ekopodatku mięsnego, cenę mięsa naturalnego można sztucznie zrównać ze sztucznym. I cyk nowy biznes wielkokorporacyjny się kręci.

    W taki właśnie sposób jakiś czas temu osiągnięto pozorną opłacalność zielonej energii, którą dziś kreuje się na bardziej opłacalną niż np. energetykę opartą na węglu. Obłożono węgiel ekopodatkami, uruchomiono pompę publicznych dotacji na zieloną energię i tak ono stała się ona „konkurencyjna” wobec energii konwencjonalnej. Oczywiście pozornie, bo kosztem zielonej polityki jest wyprowadzanie produkcji poza Europę.

    W ten sposób wielkie korporacje wykorzystują „uduchowionych” naiwniaków, zlaicyzowane rzesze zachodniej młodzieży, która łaknie jakiegoś udziału w wielkim projekcie eschatologicznym za który robi tutaj „ratowanie planety”. A że owo „zbawianie świata” odbywa się poprzez taką regulację gospodarki, która uprzywilejowuje korporacje i upośledza drobnych wytwórców i mniej rozwinięte kraje – te detale już umykają ich uniesionym ku niebu oczętom.”
    Tekst M. Agnosiewicza, ,Racjonalista”
    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,808668

  4. Ale brednie! Ilość zwierząt hodowanych przez człowieka, a ilość dziko żyjących w okresie przed supremacją człowieka niespecjalnie się różni. Jednak zamiast w rozproszeniu – zwierzęta są zgromadzone na gigantycznych farmach. Liczba dziko żyjących została zredukowana dziś do 10% pogłowia z okresu 3000 lat wstecz i nadal spada.
    Zatem w jednym miejscu emisja metanu (bo o nim bredzą eko-świry) pozostaje na stałym poziomie jedynie została skoncentrowana na małej powierzchni. Dzięki temu (jak i hodowli selektywnej) mamy dziś lepsze, zbilansowane w zależności od rodzaju chowu pasze, lepsze gatunki zwierząt mięsnych (o większym dobowym przyroście) czy tez wydajności mlecznej (wzrost dwukrotny w stosunku do lat 70 ub wieku.
    Właśnie to plus wzrost wydajności produkcji roślinnej z hektara pozwala na utrzymanie niskiego poziomu cen żywności. Ba! pomimo wzrostu ludności świata i poprawy życia wszystkich jego mieszkańców areał upraw spadł o blisko 30%. To są liczby możliwe do sprawdzenia!

    Zatem o co chodzi? Bo klimat – to wyłącznie maskirowka!
    Ano o uzyskanie wpływu na szybszy wzrost cen (a co za tym idzie zysków) KORPORACJI PRZETWÓRSTWA ŻYWNOŚCIOWEGO!
    Bo to przecież zbrodnia aby robotnik w XXI wieku jadł mięso równie często co jego właściciel.
    Może Strajk przestanie uprawiać kiepską, propagandę? Temat krowich bąków a klimat był już sponiewierany przez klimatologów z cenzusem.

    1. Dokładnie. Nie godzi sie zeby plebs było stać na mięso. Trzeba skonczyc z tymi przywilejami dla ubogich. Ratowanie planety to świetny pretekst dla jaśnie państwa szlachty zeby to wreszcie zrobić.

    2. Ale jeśli popatrzeć na to z drugiej strony, jak to mawiał słynny Tewje Mleczarz, to przestawienie plebsu a żywienie wegeteriańskie spowoduje spadek hodowli i zwiększenie ilości żarcia dla tegoż plebsu, bo nie pójdzie ono na trzodę. I to już jest jenteeres!

    3. @ Nikt!
      Zestaw dietę roślinną dla ciężko pracującego człowieka (zapotrzebowanie dzienne 4500-5000 kcal) i spróbuj to wszamać i… pracować. Rozepchnięty bandzioch nie pozwoli.
      Myśl chłopie nim kolejnego bzdeta wypuścisz! Na taką dietkę przy zapotrzebowaniu <3000kcal to sobie panowie dziennikarze, artyści, politycy, dyrektorzy i panie do towarzystwa mogą pozwolić.
      Poza tym rezygnacja z produktów zwierzęcych (przy trwającym przeszło 100 000 lat korzystaniu z nich) będzie przyczyną powszechnych zaburzeń metabolicznych, których skutków nie potrafimy sobie na razie nawet wyobrazić!

    4. Kolego Skąpsionie Szanowny, ot, przykład z życia cytowany przez wegeteriańczyków: goryl żre same rożliny a jaki duży (i mądry), słoń też.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…