Site icon Portal informacyjny STRAJK

Czy rząd w końcu opodatkuje najbogatszych?

fot. Pixabay

Rząd Prawa i Sprawiedliwości zaczyna zastanawiać się nad tym, jak poradzić sobie z trwającym kryzysem gospodarczym. W związku z tym, że nie zanosi się, aby światowa recesja spowodowana pandemią koronawirusa ustąpiła szybko, do pomysłów rządzących w końcu dołączył postulat lewicy gospodarczej – opodatkowania najwięcej zarabiających.

Polityka polskiego rządu względem finansów generalnie rzecz biorąc opiera się na zapewnianiu, iż wszystko idzie zgodnie z planem. Premier Mateusz Morawiecki jeszcze niedawno przekonywał, że finanse publiczne Polski są w tak dobrym stanie dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu. Choć tego, jaki związek prezes PiS (wicepremier ds. bezpieczeństwa) ma z gospodarką – Morawiecki nie wyjaśnił, to portal Gazeta.pl poinformował, że Prawo i Sprawiedliwość ma w talii kilka nowych kart, których może użyć w najbliższym czasie.

Poza podatkami, które wejdą w życie w nowym roku, takimi jak podatek cukrowy czy opłata mocowa, a być może także podatek handlowy (choć tu sytuacjia nie jest do końca pewna), rząd PiS ma planować rozszerzenie daniny solidarnościowej. Na dziś, przynajmniej w teorii, płaci ją każdy zarabiający powyżej miliona złotych rocznie; wynosi ona 4 proc.

Jak podają zaufane źródła Dziennika Gazety Prawnej, PiS planuje stanowczo obniżyć próg wymaganych dochodów do 250 tysięcy złotych rocznie. To nie jedyna planowana zmiana związana z daniną solidarnościową. Jednocześnie jej stawka miałaby wzrosnąć do 8 proc.

Liberalni publicyści oraz ekonomiści, w tym Sławomir Dudek z Pracodawców RP krytykują jakiekolwiek decyzje rządu związane z nowymi podatkami i daninami. Dudek przez wszystkie przypadki zaczął odmieniać słowo “deficyt”, strasząc na Twitterze i w mediach głównego nurtu, że to właśnie przez ten deficyt polska gospodarka się załamie. Zdaniem Dudka, rząd Morawieckiego planuje nowe podatki właśnie po to, by załatać dziurę deficytową. Choć jak sam wskazuje, braki budżetowe OECD wycenia na około -10.8 proc. PKB, to proponowana przez rząd reforma podatkowa miałaby przynieść, według różnych szacunków, 4 miliardy złotych do budżetu.

Nie ma większych wątpliwości, że ewentualne wprowadzenie przez Prawo i Sprawiedliwość podobnej reformy byłoby jedynie “przypudrowaniem” regresywnego systemu podatkowego panującego w naszym kraju. Powinno ono jednak otworzyć szansę na wprowadzenie do debaty ekonomicznej, zdominowanej w naszym kraju przez neoliberalne Forum Obywatelskiego Rozwoju, pomysłu zwiększenia progresji podatkowej na taką, która odciąży najmniej zarabiających i ściągnie należne podatki od najbogatszych.

Z drugiej strony warto mieć na uwadze fakt, że to właśnie za rządów Prawa i Sprawiedliwości (wówczas w koalicji z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną) usunięto trzecią (górną) stawkę podatkową, co źle wpłynęło na dzisiejsze rozumienie znaczenia i sensu płacenia podatków podatków i przyłożyło swoją cegiełkę do regresji, z jaką spotykamy się dziś. Do informacji od władzy należy zatem podchodzić z dużym dystansem i nie dać się zwieść plotkom. Dodatkowo, taka inicjatywa mogłaby zostać zablokowana przez obóz Jarosława Gowina, z którym Kaczyński poszedł na miecze już o kilka razy za wiele.

Czy więc sprawa podatku dla najbogatszych ruszy z miejsca – zobaczymy. Lewica jednak powinna trzymać za niego kciuki, tłumaczyć, dlaczego to rozwiązanie wyjdzie wszystkim na dobre i pracować w komisjach parlamentarnych, aby pieniądze, jakie będą z tej daniny pochodzić trafiły w odpowiednie miejsce.

Exit mobile version