Najbliższa noc może przynieść koniec prezydentury Donalda Trumpa. Jego rywal, kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden ma wyraźną przewagę. Wiadomo już, że dostanie więcej głosów niż obecny rezydent Białego Domu. Na korzyść Trumpa może zadziałać to, co przyniosło mu zwycięstwo cztery lata temu – elektorski system wyborczy.

Amerykanie tak naprawdę nie wybierają prezydenta, a jedynie swoimi głosami wyznaczają ilu elektorów z jakiej partii w danym stanie otrzyma mandat do udziału w Kolegium Elektorskim. Każdy stan, w zależności od liczby ludności dysponuje określoną liczbą głosów elektorskich. I tak – Teksas ma ich 38, a Dakota Północna – trzy.

Zdecydowanym faworytem jest Joe Biden, który według uśrednionych wyników sondaży z ostatnich dni może liczyć na 51,2 proc. głosów. Trump jest daleko w tyle – popiera go 43,5 proc. respondentów. Decyzji nie podjęło jeszcze 5,3 proc. ankietowanych.

To jednak nie oznacza, że Trump może już pakować walizki. O zwycięstwie zdecydują tzw. swing states, czyli stany, w których poparcie dla kandydatów Demokratów i Republikanów jest w każdym wyborach zbliżone, a więc: Floryda, Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Północna, Iowa oraz Arizona, rzadziej – Georgia, Teksas oraz Ohio.

W większości z nich wyniki są już jasne. O zwycięstwie zadecydują jednak prawdopodobnie wyniki z Pensylwanii, gdzie Biden w ostatnich dniach prowadził z przewagą 3-5 pkt. proc. Jeśli Demokrata weźmie ten stan, rezultat wyborów jest praktycznie przesądzony, jeśli zaś Trump sprawi niespodziankę, to przy założeniu. że jest niedoszacowany w sondażach (nie tak nieprawdopodobnym, biorąc pod uwagę, to, co stało się w 2016 roku) może mieć cień szansy na reelekcje. Trzeba jednak pamiętać, że  ile cztery lata temu sondażownie zbadały zbyt małą liczbę białych wyborców ze słabym wykształceniem, który masowo popierali Trumpa, to w kolejnych wyborach, do Kongresu w 2018 roku wzięto ich pod uwagę i sondaże nie rozminęły się tak znacząco z ostatecznym wynikiem. Teraz, jak przewidują analitycy, efekt „uśpionych wyborców” może zadziałać w drugą stronę.

Jak podaje dziennikarz „GW” i autor bloga Biały Domek, Marcin Gadziński, wystarczy że Biden wygra dziś w Pensylwanii (sondaże +3-5 proc.), obroni przewagę w Wisconsin i Michigan (+7-10 proc.), i nie potrzebuje nawet Ohio i Florydy.

patronite

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…