Od piłkarzy i innych sportowców z niewiadomych powodów nie oczekujemy szczególnie wysokich kwalifikacji etycznych i świadomości społeczno-politycznej. Pewnie dlatego, że większość gwiazd wielkiego sportu to wyjątkowe szuje. Wielki kolarz okazuje się oszustem, szprycującym się zakazanymi farmaceutykami, dwaj najwybitniejsi futboliści XXI wieku rżną na podatkach, lokując swoje setki milionów na tropikalnych lokatach, a koszykarska legenda zostaje pluszowym misiem komicznego dyktatora. Jessie Owens czy Johan Cruyff przewracają się w trumnach, widząc degrengoladę i małość swoich następców.
Sportowcy zresztą, pod presją sponsorów, federacji i właścicieli klubów, nie wypowiadają się zwykle na tematy polityczne. Jeśli spróbują, najczęściej są szybko stawiani do pionu. W 1997 piłkarz FC Liverpool, Robbie Fowler wyraził poparcie dla walki zwolnionych z pracy dokerów, prezentując po strzelonym golu „designerski” podkoszulek (doCKers). UEFA wyceniła ten gest na 2 tys. franków szwajcarskich, zaznaczając, że następnym razem kara będzie dużo wyższa. W Polsce trudno znaleźć jakikolwiek przykład zaangażowania w sprawy społeczne czynnego sportowca.
Ostatnio objawił się za to oburzony trener. Szkoleniowiec pierwszoligowego GKS Tychy, Ryszard Tarasiewicz postanowił zbojkotować rozgrywki w Wielki Piątek. – Nie chcę być patetyczny, ale jesteśmy krajem katolickim i wiemy, jak funkcjonujemy, jeśli chodzi o naszą religię. Tak się zastanawiam, czy ktoś po prostu ma mózg wyznaczając nam taki termin – rzekło się trenerowi. Co ciekawe, organizator rozgrywek przychylił się do jego wniosku i mecz tyskiej drużyny z Ruchem Chorzów został przełożony.
Warto jednak pochylić się nad wynurzeniami trenera Tarasiewicza. O kraju wyznaniowym możemy mówić, kiedy mamy do czynienia z fuzją struktur państwa z machiną organizacji religijnej. Etyczne zasady wyznania są źródłem norm prawnych i społecznych. Codzienność obywateli, czy raczej poddanych jest podporządkowana nakazom i zakazom ustanowionym i sankcjonowanym przez religijnych luminarzy. Instytucje religijne mają pozycje uprzywilejowaną w porównaniu z innymi oraz bezpośredni wpływ na władcze decyzje. Naruszenie zasad wyznaniowych jest zwykle brutalnie karane, co stoi zwykle w sprzeczności z prawami człowieka. Krajem katolickim jest Watykan. Do państw wyznaniowych zaliczają się również Arabia Saudyjska, Katar, ZEA czy Iran.
Polska jest oczywiście krajem świeckim. Według litery konstytucji Kościoły: katolicki, prawosławny czy luterański są na równej pozycji – nie mają nic do gadania w sprawach dotyczących polityki i rządzenia, a żaden obywatel i żadna obywatelka nie musi się obawiać, że duchowieństwo będzie usiłowało jej urządzić życie. W praktyce wygląda to nieco inaczej. Serwilizm kolejnych rządów wobec katabasów doprowadził do nieuprawnionych ingerencji w neutralność, takich jak indoktrynacja katolicka w państwowych szkołach, krzyże w instytucjach publicznych czy księża kropiący wodą święconą nowe odcinki autostrad. Duchowieństwo się rozbisurmaniło do tego stopnia, że zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Dlatego też trenerowi Tarasiewiczowi mogło się przywidzieć „państwo katolickie”, a biskupom – że mogą decydować o tym, co kobiety mogą robić ze swoimi ciałami. To tylko złudzenie, ale warto zejść na ziemię, jak najszybciej.