Site icon Portal informacyjny STRAJK

Damy i Chazany

Dziś rusza szkodliwa akcja Fundacji Pro-Prawo do życia, która bierze na celownik szpitale, gdzie wykonuje się zabiegi aborcji. Fundacja nie tylko ogłasza się na swojej stronie, ale też rozsyła prywatnym osobom maile, które aż kipią od sformułowań typu „rzeźnia”, „mordowanie nienarodzonych”, „krew na rękach”. Epatuje zdjęciem „rozerwanego na kawałki” płodu.

I najwyraźniej planuje epatować nimi również w przestrzeni publicznej, bo kampania „Szpitale bez aborterów” (do której sfinansowania nagabywani są odbiorcy maili) ma polegać na wywieszaniu billboardów i serii pikiet. Na pierwszy ogień ma pójść szpital przy ul. Czerniakowskiej w Warszawie, gdzie „morduje się dwoje nienarodzonych tygodniowo”. Abstrahując od tego, że szpitale powinny przedsięwziąć kroki prawne, bo rozdawanie na prawo i lewo naklejek z napisem „morderca” niczym cukierków, nie jest w Polsce (w przeciwieństwie do aborcji w określonych okolicznościach) zgodne z prawem – szczególnie obrzydliwe wydaje się rozsyłanie wiadomości na skrzynki mailowe. Fundacja nie ogłasza się z tym faktem, ale w internecie dają o sobie znać osoby, które takie maile dostały – i bynajmniej nie jest to przypadek. Wszystko wskazuje na to, że potencjalne „ofiary” namierzono: pozyskują pieniądze z różnego rodzaju zbiórek, zajmują się tematyką parentingową lub związane są ze środowiskiem lekarskim. To zorganizowana akcja, mająca na celu zastraszenie personelu szpitali, ale też przeróżnych działaczy i blogerów – patrzymy wam na ręce, a wy je przykładacie do mordowania maluczkich.

„W rzeszowskim szpitalu Pro Familia dzięki pikietom i wywieranej presji, stałym pokazywaniu skutków aborcji zarówno personelowi, jak i przechodniom, przestano zabijać. Chcemy spowodować, by tak się stało i w innych szpitalach!” – wywodzi fundacja. To ich sposób na przeskoczenie prawa, którego na razie Prawo i Sprawiedliwość nie chce ruszać. W szpitalu Pro Familia w Rzeszowie miała miejsce słynna afera z położną Agatą Rejman, która pewnego dnia wystąpiła przed kamerami, zdruzgotana, że „w jej szpitalu zabija się dzieci” i ruszyła z misją zbawiania świata na tour po mediach.  „Lekarz umywa ręce i wychodzi” – mówiła m.in dla „Frondzie”. – „Zostawia nas z tym, co najgorsze, z martwym dzieckiem”. A niedoszła matka po zakończeniu skrobanki zapewne wciąga majtki i idzie imprezować.

Szpital zażądał od położnej przeprosin i wpłaty na hospicjum. Dyrekcja stwierdziła, że żadna położna nie zgłaszała dotąd chęci wykluczenia z uczestnictwa w zabiegach terminacji ciąży. W zabiegach, które, powtórzmy: ratują życie matki, nie dopuszczają do narodzin istoty ciężko chorej lub niosą pomoc ofiarom gwałtów. Atmosfera, w której wykonuje się dziś legalne aborcje sugeruje, że wybitnie restrykcyjny i przegniły do bólu kompromis aborcyjny to dla nas, rozwydrzonych lewaczek, i tak za duża hojność. I jak widać dyrekcji jaj starczyło tylko na chwilę, skoro, jak z dumą obwieszcza fundacja, „przestano zabijać”. Teraz chcą, aby to samo działo się w Warszawie – żeby bali się wszyscy, którzy postanowią stać po stronie kobiet. Środowiska kobiece powinny wystosować listy do dyrektorów szpitali. Nie dajcie zastraszyć się Chazanom.

Exit mobile version