Duńczycy mają dość opieszałości WHO w kwestii dyskryminacji osób transseksualnych. Zaczęli stawiać warunki.
Do Światowej Organizacji Zdrowia należą obecnie 194 kraje, które stosują się do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (and. ICD). Według tej klasyfikacji transseksualizm należy do „zaburzeń tożsamości płciowej u młodzieży i dorosłych” (ICD:10, F64.0). Od kilku lat WHO planuje, aby zmienić ten stan rzeczy, a prace nad nową definicją transseksualizmu trwają już od dawna. Flemming Moller Mortensen, rzecznik ds. zdrowia z Partii Socjaldemokratycznej, powiedział agencji informacyjnej Ritzau, że klasyfikacja ta jest niezwykle stygmatyzująca i nie odzwierciedla tego, jak osoby transpłciowe są postrzegane przez Dunki i Duńczyków. „To powinna być diagnoza o charakterze neutralnym” – dodał. Zauważył też, że osoby z taką diagnozą mogą borykać się z wieloma problemami, w tym z uzyskaniem ubezpieczenia zdrowotnego.
Mortensen powiedział również, że WHO już od wielu lat obiecuje opracować nowy system diagnozowania transseksualizmu. „Ale my straciliśmy już cierpliwość. Teraz wysyłamy sygnał, że jeśli system ten nie zostanie zmieniony do końca października, Dania sama to zrobi”. Swoją nową klasyfikację Duńczycy mieliby wprowadzić w życie w styczniu 2017 roku. Minister Zdrowia Sophie Lohde potwierdziła słowa Mortensena – według niej Dania nie będzie się na nikogo oglądać podejmując decyzję o zmianie klasyfikacji.
Propozycja, aby zdjąć transseksualizm z listy zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania po raz pierwszy padła w 2014 roku. Sama Dania nie należy też do najbardziej postępowych krajów w zakresie ustawodawstwa dotyczącego osób transpłciowych. W przeszłości wielokrotnie spotykała się z krytyką prawa, które nakazywało osobom transseksualnym dokonania sterylizacji przy okazji zmiany płci. Obecnie jednak sytuacja osób transpłciowych w kraju jest coraz lepsza – w momencie osiągnięcia dojrzałości osoby te mogą, na przykład, określić płeć, która ma pojawić się w ich dokumentach bez konieczności konsultacji tego z lekarzem.