Darmowe leki dla ciężarnych? Minister zdrowia powiedział, o co naprawdę chodziło

– Wszystkim nam zależy, żeby mamy w czasie ciąży były zdrowe i żeby dzieciaki rodziły się zdrowe; w związku z tym wprowadzamy program darmowych leków dla kobiet w ciąży – mówiła Beata Szydło w ostatnią sobotę na konwencji samorządowej. Wygląda jednak na to, że kobiety nie mają co robić sobie wielkich nadziei.

O konkrety zapytano bowiem wczoraj ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego w programie „Dziś wieczorem”. I okazało się, że wykaz darmowych leków będzie nader ograniczony. Szef resortu zdrowia już w pierwszych słowach stwierdził, że „kobiety w ciąży to są młode i zdrowe osoby”, a więc nie potrzeba im wiele medykamentów. Następnie doprecyzował: kobiety dostaną bezpłatnie leki na nadciśnienie, przeznaczone dla ciężarnych, do tego beta mimetyki czy no-spę, pomagającą w radzeniu sobie z bólami.

Prowadząca program Danuta Holecka zadała wówczas pytanie kluczowe dla przyszłych matek, które wydają znaczne pieniądze na witaminy i suplementy diety: czy te preparaty będą dostępne za darmo. Odpowiedź była negatywna: nie, bo nie są lekami.

Szumowski zapowiedział start programu jeszcze w tym roku, ale nie mogło to zmienić ogólnego wydźwięku wypowiedzi: zamiast, jak się zdawało, szeroko zakrojonego planu wspierania przyszłych matek PiS z pełną powagą proponuje im refundowanie popularnego leku, którego opakowanie można dostać za mniej niż 10 zł.

Bardzo celnie rzeczywistą skalę zapowiadanego z takim rozmachem programu skomentował na Twitterze były szef resortu zdrowia Bartosz Arłukowicz. – Dzięki! Grubo idziecie – napisał.

Inni internauci i internautki również nie pozostawili na wypowiedzi ministra suchej nitki. W istocie jednak sprawa bynajmniej nie jest zabawna – niestety może służyć za kolejny dowód na to, jak łatwo prawicy nawoływać do rodzenia i pochylać się nad „życiem poczętym”, a jak trudno o rozwiązania, które naprawdę wesprą kobiety spodziewające się dziecka.