W porównaniu z drewnianym dialogiem między Ewą Kopacz a Beatą Szydło, wczorajsza debata liderów była błyskotliwą wymianą zdań.
Naturalnym jest pojawienie się pytania o to, kto wygrał wczorajsze starcie. Media, niezależnie od swoich proweniencji wskazują na Adriana Zandberga, który na tle mamlących jedynie do swoich elektoratów rywali starał się mówić do potencjalnych nowych zwolenników. Na lidera nowej lewicy kreują go przede wszystkim „Gazeta Wyborcza” i TVN, ale i pozostałe media przyznają, że Zandberg wypadł dobrze. Problem jedynie w tym, że Razem konsekwentnie od początku swojego istnienia rezygnowała z wystawiania i lansowania jednego lidera na rzecz kolektywnego kierowania partią. To oczywisty wybór w opozycji do modelu partii wodzowskich, jaki w Polsce obowiązuje, jednak na kilka dni przed wyborami widać, że nie przysłużył się skuteczności oddziaływania partii Razem na elektorat.
Zandberg jasno postawił poglądy partii Razem w sprawie systemu podatkowego, rozdziału kościoła od państwa, pozytywnego stosunku do przyjmowania uchodźców. Pytanie, czy Razem potrafi wykorzystać przez te kilka ostatnich dni sukces Zandberga.
Pozostali liderzy nie zaskoczyli niczym. Kukiz i Korwin-Mikke przekonywali przekonanych, czyli mówili wyłącznie do swojego elektoratu, kręcąc się w obrębie tych samych zbitek pojęciowych, w jakich tkwili do tej pory. Beata Szydło i Ewa Kopacz – dwie największe rywalki, powtórzyły swoje tezy z debaty sprzed 24 godzin: jedna obiecywała, że będzie lepiej a druga zaklinała rzeczywistość, choć przynajmniej konkretniej odpowiadały na pytania, zmuszone formułą programu. Ta sama formuła zresztą wykluczała jakiekolwiek interakcje między uczestnikami, co nie sprzyjało dynamice i nie pomagało zrozumieć pomysłów na przyszłość poszczególnych ugrupowań. Ryszard Petru dodał zapewne swojej partii kilka punktów, bo prezentował się dość kompetentnie, PSL była taka jak zwykle czyli nijaka. Barbara Nowacka dotrzymywała pola pozostałym, choć była mniej wyrazista niż jej kolega z lewicy.
Debata nie wyłoniła jednego zwycięzcy, który zrobiłby prawdziwą rewolucję w sondażach, jednak wczorajszy pojedynek z pewnością pomoże uporządkować obywatelom obraz sceny politycznej. Dobre i to.