Wielki kontrakt zbrojeniowy podpisany przez Donalda Trumpa podczas ostatniej wizyty w Arabii Saudyjskiej jest zagrożony? Pod wrażeniem kryzysu katarskiego amerykańscy politycy zaczynają sceptycznie odnosić się do wspierania „najlepszego bliskowschodniego sojusznika”.
Kontrakt przewidujący m.in. zakup kolejnej partii precyzyjnych pocisków powietrze-ziemia, 150 helikopterów Blackhawk, systemów obrony antyrakietowej THAAD i najnowszych narzędzi do zapobiegania atakom cybernetycznym nagle stał się przedmiotem dyskusji wśród amerykańskich kongresmenów i ekspertów. Jak widać dopóki Amerykanie byli pewni, że sprzęt zostanie wykorzystany we właściwych wojnach i po właściwej stronie, wszystko było w porządku. Nieoczekiwane agresywne kroki przeciwko Katarowi, państwu, które USA również uważa za przyjaciela, otworzyły przynajmniej niektórym waszyngtońskim politykom oczy, uzmysławiając, jak bardzo bezwzględna jest Arabia Saudyjska, gdy tylko czuje się pewnie. A zatem, jak wiele może na Bliskim Wschodzie dodatkowo zniszczyć i zdestabilizować.
Senat w ciągu najbliższych dni zagłosuje nad rezolucją, w której skrytykuje cały kontrakt, w dalszym rozrachunku podobna debata ma odbyć się w Izbie Reprezentantów. Kongres ma bowiem prawo zawetować sprzedać broni do państw trzecich. Weto jest jednak mało prawdopodobne, gdyż deputowani republikańscy, mimo wszystko, nie wystąpią otwarcie przeciwko prezydentowi.
Co znamienne, senatorowie Demokratów, którzy wnioskowali o głosowanie, nie odważyli się nazwać spraw po imieniu. Oficjalną przyczyną, dla której sprawa stanie w Kongresie, są… zastrzeżenia co do możliwości łamania praw człowieka podczas wojny w Jemenie. Nieoficjalnie, jak podaje „Al-Dżazira”, politycy przyznają, że zainteresowanie bronią wysyłaną na Półwysep Arabski wynika jednak z ostatniego kryzysu. Cierpienie Jemeńczyków trwa od dwóch lat i nikogo specjalnie nie obchodzi.
Przy okazji eksperci przekonali się, że kontrakt, który według Trumpa był wart 110 mld dolarów, został przez miliardera w pałacu prezydenckim poważnie przeceniony. Arabia Saudyjska nie zadeklarowała jeszcze, że kupi wszystko, co zaproponowano, część oferty nie została precyzyjnie wyceniona, a inna część to nie tyle nowe pomysły nowego prezydenta, co dokończenie transakcji szykowanej przez Baracka Obamę. Bruce Riedel, analityk z Brookings Institution z Waszyngtonu, posunął się nawet do stwierdzenia, że wielki kontrakt był wypuszczonym przez Trumpa „fake newsem”. Za którym poszły kolejne, kiedy Trump przechwalał się już w kraju, że przy produkcji broni dostaną pracę tysiące ludzi.