Koalicja Obywatelska, albo to co z niej pozostało, sięga po ludzi z formacji lewicowych. Grzegorz Schetyna ogłosił, że z jego list wystartują Katarzyna Piekarska, Grzegorz Napieralski i Jerzy Wenderlich. I nie ma się po co obrażać. Każdy ma prawo ulec pokusie zdobycia w łatwy sposób miejsca w parlamencie. Zwłaszcza osoby, które już były posłami i senatorami, a zatem wiedzą, jak wygodnie jest mieć fuchę na Wiejskiej.
Jeśli zostaną wybrani z list PO, prędzej czy później staną przed wyborem, być czy mieć. Grzegorz „zniszczę cię” Schetyna, jak mało kto, oczekuje od swoich wasali absolutnego posłuszeństwa. Wkrótce lewe skrzydło Koalicji Obywatelskiej będzie musiało wybrać pomiędzy ideałami i postulatami lewicy, a zwykłym karierowiczostwem w parlamencie. A o tym, jak bezwzględnie wygląda walka o miejsca na listach w KO, świadczy fakt, jak potraktowano Iwonę Hartwich, jedną z liderek zeszłorocznego protestu niepełnosprawnych w Sejmie. Grzegorz Schetyna obiecał jej trzecie miejsce, ale z trójki szybko zrobiła się siódemka. Iwona Hartwich zrezygnowała z bycia kukiełką w teatrzyku Grzesia. Dla grup wykluczonych jest to przestroga. Przypomnienie, że Platforma wyłącznie instrumentalnie traktuje osoby wykluczone i ich reprezentantów.
Tak jak lewica nie powinna przejmować się odpływem oderwanych od codziennych problemów zwykłych ludzi działaczy, Iwona Hartwich nie powinna przejmować się, że nie ma dla niej miejsca w gronie tłustych misiów z PO.
Po znakomitym początku koalicji ugrupowań lewicowych, trzech tenorów nie może teraz odpuścić. Po raz pierwszy pojawiło się na scenie politycznej ugrupowanie, które nie boi się iść pod prąd i bezkompromisowo staje w obronie osób dyskryminowanych. Widać to było w Białymstoku. Teraz chcę to zobaczyć w Toruniu. Osoby nieheteronormatywne, niepełnosprawne, pracownicy upominający się o swoją godność, muszą mieć miejsca na listach lewicy. Tylko w ten sposób będziemy autentyczni i wiarygodni. A nie ma osoby bardziej autentycznej i wiarygodnej osoby walczącej o prawa osób z niepełnosprawnościami niż Iwona Hartwich. Zamiast przejmować się transferami działaczy, liderzy lewicy powinni już pracować na tym, żeby na swoje listy wciągnąć osoby stające w pierwszym szeregu walki o godność, równość, solidarność.
Robercie Biedroniu, Włodzimierzu Czarzasty, Adrianie Zandbergu, zaproponujcie Iwonie Hartwich jedynkę w Toruniu. Idźcie tą drogą.