Dziś Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy. W ubiegłym roku z tej okazji razem z kolegami ze związku zawodowego rozwieszaliśmy plakaty w centrum Warszawy. Podeszła do nas kobieta, dobrze ubrana, pewnie klasa średnia. – Wie pan dlaczego tak się dzieje? – zapytała. – Bo Polacy mają gdzieś regulaminy, a do roboty przychodzą nawaleni, to potem trudno dziwić – wypaliła. Takie właśnie wyobrażenie pokutuje w polskim społeczeństwie: zginął bo nie uważał, źle pracował, bo stał nieprzytomny albo pijany. Walnie się do tego przyczyniają właściciele firm, którzy winą za każdy taki przypadek obarczają swoich podwładnych. Wyrzeczenie się wszelkiej odpowiedzialności za niebezpieczne warunki, na które są narażeni pracownicy, wpisuje się w pejzaż egoizmu, tak znamiennego dla polskich kapitalistów. Oni przecież dają nam pracę, więc jakże panów łaskawych oskarżać o takie niegodziwości?

Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Według raportu Głównego Urzędu Statystycznego w 2015 roku w Polsce podczas pracy zginęły 303 osoby. To o 15 proc. więcej niż w roku ubiegłym. Najwięcej tragedii miało miejsce w przetwórstwie przemysłowym (78 zgonów), budownictwie (68) i transporcie (49). Warto sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego właśnie w tych sektorach? Odpowiedź jest prosta: ponieważ właśnie tam przedsiębiorca może wygenerować większy zysk poprzez ograniczenie norm bezpieczeństwa. Kto pracował w fabryce ten wie, że maszyna ze zdjętymi zabezpieczeniami może pracować szybciej i wydajniej, a na wyłączeniu klimatyzacji w hali można zaoszczędzić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Pracownicy budowlanki doskonale znają prowizoryczne rusztowania, z których ich koledzy spadali przy lekkim zachwianiu równowagi, a operatorzy żurawi wieżowych widzieli dźwigi, łamiące się jak zapałki pod podmuchem wiatru. Bo ktoś pożałował na serwis. Od kierowców TIR-ów czy autokarów słyszymy historie o „przekręconych” licznikach czasu jazdy i 18-godzinnych dniach pracy.

To nie właściciele firm tracą ręce przy odbezpieczonych maszynach, to nie oni łamią karki po upadkach z kilkudziesięciu metrów, to wreszcie nie oni zasypiają nad kierownicą i uderzają w drzewo. Eksternalizacja kosztów i internalizacja zysków – to drogowskazy, które wyznaczają typ relacji pomiędzy kapitalistami a pracownikami. To również prawa rządzące całym kapitalizmem – koszty wytwarzania bogactwa nielicznych ponoszą ci, którzy pracują najciężej, wytwarzają najwięcej i zarabiają najmniej. To właśnie my, pracownicy, jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwa wynikające z dehumanizującej logiki. Dlatego właśnie dzisiaj powinniśmy pamiętać, jak ważną sprawą jest walka o prawo do zrzeszania się w związkach zawodowych, które mogą wymuszać na właścicielach poprawę warunków pracy, walka o standaryzację norm bezpieczeństwa na poziomie ustawodawstwa oraz zwiększenie samorządności i wpływu pracowników na funkcjonowanie ich miejsc pracy. Aby pracować bezpieczniej, musimy trzymać się razem. I nie słuchać tych, którzy mówią, że w najważniejsze jest dobro jaśniepanów właścicieli.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Szanowny Autorze.
    Pani wspomniana na początku artykułu miała sporo racji. Kiedyś miałem okazję obserwować pracę dwóch wózków jezdniowych (popularnych sztaplarek) na terenie pewnej hurtowni. To co wyrabiali kierowcy-operatorzy, jak przewozili towar, a później go ustawiali naprawdę stroszyło włosy na głowie. Sam mam uprawnienia do tej pracy, ale w życiu nie widziałem takiego braku rozwagi (żeby nie napisać dosadniej) oraz pogwałcenia wszelkich zasad BHP.

  2. bezpieczeństwo pracy wiąze się z jawnością finansową, na co w tym kraju nigdy nie będzie politycznego i rządowego pozwolenia…..dowiedz sie na czym ona (jawnośc) polega a zrozumiesz że bzdury wypisujesz…..oraz dla czego tego pozwolenia nie będzie ..
    jakie kręcenie liczników- w transporcie zarobkowym obowiązują tachografy, grzebanie przy nich jest karalne …..
    jakie zdjęte zabezpieczenia — maszyny mają ich po trzy, a jesli nie to sa stare (dla czego???)

  3. „(…)zginął bo nie uważał, źle pracował, bo STAŁ NIEPRZYTOMNY albo pijany”
    Serio, stał nieprzytomny?

    „(…)operatorzy żurawi wieżowych widzieli dźwigi, łamiące się jak zapałki pod podmuchem wiatru”
    Co ty bełkoczesz, człowieku, dźwigi montowane są przez specjalistyczne firmy, odbierane zaś przez Urząd Dozoru Technicznego (UDT), więc kapitalista w złamanym dźwigu nie ma żadnego udziału. UDT przez cały dzień testuje i sprawdza żurawia, jeśli nastąpi wypadek, to będzie to wina pracownika UDT, nie prywaciarza. Jeśli chodzi o złamany dźwig (dokładniej ramię dźwiga) w Elektrowni Opole, to pracowałem tam i z pewnych źródeł wiem, że wypadek ten nastąpił w wyniku awarii żurawia, nie czynnika ludzkiego (nieustannie biega tam 5 BHP-owców, rygor jest niesamowity). Nie pisz o czymś, na czym się nie znasz. Czasem oszczędzają na linkach, ale nie ma to nic wspólnego ze złamanym jak zapałka dźwigiem.

    I najlepsze: „my, pracownicy”. Chłopie, ty co najwyżej świat ludzi pracy znasz ze strajk.eu i rozwieszania plakatów. Twoje zdjęcie nad tekstem bardziej świadczy o zamiłowaniu do selfie niż obrony robotników. Pokaż kiedyś swoje łapki na tym portalu, zamiast odcisków masz pewnie elegancki manikjur (czy jak to tam się nazywa).

    1. Proponuje jeśli to możliwe włączyć szersze myślenie bo nie studium przypadku (dźwig w Opolu) to myślenie operacyjne jest jak najbardziej na rękę kapitalistom. Tu chodzi o to aby dostrzec powiązania i współzależności systemowe które czynią nasze życie piekłem.

    2. @scaries

      Jestem komunistą, dobrze wiem, kto oszukuje a kto mówi prawdę…

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…