Wesoły mi dziś dzień nastał. A to wszystko dzięki lekturze wywiadów dwojga tuzów myśli neoliberalnej: Leszka Balcerowicza i Henryki Bochniarz. Henryka Bochniarz w rozmowie dla wyborczej.biz była uprzejma powiedzieć coś, czego do tej pory nie mówiła: że niskie wynagrodzenia są kulą u nogi polskiej gospodarki. To pewna nowość u pani Bochniarz, wiceprezydenta Bisnesseurope, największej europejskiej organizacji zrzeszającej pracodawców, związanej z konfederacją polskich pracodawców Lewiatan, miłośniczki umów śmieciowych i „elastycznych” – jak to przyjęte w jej środowisku mówić o jak najszerszym pozbawieniu praw pracowniczych – form zatrudnienia. I teraz nagle okazuje się, że przejrzała na oczy i gotowa zgodzić się na to, by uwłaczające płace nieco podnieść.

Podczas lektury wywiadu Leszka Balcerowicza dla „Rzeczpospolitej” nie doznałem szoku. Wszystko to samo i tak samo: że własność państwowa to droga w przepaść, że jedynie ograniczenie roli państwa i zwiększenie bandyckich praw wolnego rynku to prorozwojowy kierunek. Profesor Balcerowicz nie używa słów brzydkich w potocznym rozumieniu tego pojęcia. On rzuca najgorszymi obelgami ze swojego repertuaru: że ktoś jest „Tsiprasem” (to o Kukizie), a inni „lewicą” (to o PiS). To gorzej, niżby nazwał kogoś „parchem” i „czarnuchem”. Leszek Balcerowicz gani tych, którzy wołają o większą interwencję państwa, bo przeczy temu „światowe doświadczenie”. Daje tym dowód, że przebywa w swoim równoległym i izolowanym od rzeczywistości świecie, gdzie nie dotarły jeszcze doświadczenia kryzysu z 2008 roku, które udowodniły, że neoliberalizm, którego tak kurczowo trzyma się Balcerowicz, był jedną z największych i najkosztowniejszych dla społeczeństw pomyłek.

A jednak jest w tym jakiś pozytyw. Balcerowicz nic nowego nie powie, swojego zdania – które sytuuje go między eksponatami muzeum ekonomicznych fałszywych doktryn – nie zmieni. Nic nam z jego strony nie grozi.

Henryka Bochniarz mogła oczywiście zmienić swoje poglądy i uznać, że się myliła każąc ludziom pracować za głodowe stawki, czyniące z nich pracujących nędzarzy. Ja jednak stawiam, że to fałsz. Za dwa miesiące wybory. Pani Bochniarz wie doskonale, że jeżeli chce zachować swoje wpływy w sferze gospodarki, to musi teraz udawać, że jej poglądy ewoluowały na mniej bezwzględne, bardziej odpowiadające ludzkim potrzebom i wyzwaniom społecznym. Dzięki temu będzie mogła upchnąć tu  i tam swojego człowieka. Na poparcie Henryki Bochniarz dla neoliberałów z jednej lub nawet kilku partii może się nabrać paru wyborców, którzy zagłosują jak radzi, bo przecież „się zmieniła”. Nic podobnego. Tacy ludzie się nie zmieniają.

Wolę zawziętych doktrynerów niż drobnych cwaniaczków.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Fajny tekst, ale z ortograficznym wybrykiem. „karząc ludziom pracować za głodowe stawki”. Praca za takie stawki to rzeczywiście kara, ale tu chodzi o „każąc” od: „kazać”.

  2. Zgadzam się całkowicie z opinią autora. Do tych, którzy ”przemówili ludzkim głosem” dolączył i Marek Belka, który swoje przemyślenia wyartykułował w wywiadzie dla gazety wyborczej. Belka też nagle stał się przeciwnikiem umów śmieciowych, niskich płac i niesprawiedliwych podatków.
    Takie słowa w ustach tych ludzi brzmią jak kpina i szyderstwo. Choć bardziej to rzeczywiście wygląda na strategię polityczną.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…