Gdyby można było w jednym zdaniu przybliżyć postać Zbigniewa Ziobry osobom, które nie są zanurzone po pachy w lepkiej, błotnistej substancji, jaką jest polska polityka; gdyby można było wybrać jeden epizod, którym ów polityk się wsławił – byłoby to spektakularne wyprowadzenie w kajdankach doktora G. i towarzysząca mu konferencja prasowa, na której padły pamiętne słowa „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”. To modelowe wręcz ferowanie wyroków i orzekanie o winie bez sprawiedliwego procesu. To jest ów charakterystyczny rys Zbigniewa Ziobry. To pod tym znakiem upłynął krótki (choć i tak zbyt długi) czas jego rządów w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Dlatego gdy widzę go w telewizji z zatroskaną miną, gdy wyraża obawę o to, że ostatnie telewizyjne wystąpienia sędziego Rzeplińskiego mogą zachwiać przekonanie Polaków o niezawisłości rodzimych sądów – to już nawet nie jest second hand embarrassment. To nie jest bezradność. To przekonanie, że zrobić, powiedzieć, odkręcić i ponownie zakręcić można już absolutnie wszystko. Na naszych oczach wilk zakłada babciny czepek i zapewnia Czerwonego Kapturka o tym, jak dobrze pragnie go widzieć i słyszeć.
– Gdy wszyscy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego zaczną chodzić po studiach telewizyjnych i przejmą „styl profesora Rzeplińskiego”, wówczas nie zostanie zachowany należyty obiektywizm. Obawiam się o standardy polskiego sądownictwa. – wywodził Wilk w trosce o to, by obecny przewodniczący TK nie ferował wyroków, nim nie zapadnie oficjalna decyzja w sprawie sędziowskiego składu. Mamy tu zresztą do czynienia z sytuacją kuriozalną o tyle, że w tej bajce, ewidentnie nie zmierzającej do happy endu, sędzia Rzepliński nie tylko został Czerwonym Kapturkiem, ale wręcz o jego pożarciu zadecydowali wcześniej wspólnie Wilk z Babcią.
Babcia włączyła się do akcji pod nazwiskiem posłanki Krystyny Pawłowicz, która stwierdziła, że oczekuje od wybranych sędziów wyłączenia się z rozpoznania sprawy, gdyż nie są bezstronni (czyt. nie dadzą się łatwo zjeść i przeżuć). „Oczekuję też ze strony czynnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, jak i od sędziów TK w stanie spoczynku, by ograniczyli liczne wystąpienia po jednej ze stron politycznego sporu (PO). By nie obrażali Prezydenta RP Andrzeja Dudę, nie porównywali go z nienawiścią do Putina, Łukaszenki i nie określali demokratycznych polskich przemian „faszyzacją” czy też „orbanizacją” kraju, gdyż jest to też przy okazji obraza demokratycznie wybranego Prezydenta Węgier Victora Orbána. Za tego typu szkodzące Polsce, polskim interesom i polskiej demokracji, jak też demokratycznie wybranym władzom wypowiedzi – sędzia A. Zoll, A. Rzepliński i inni winni mieć wewnątrz trybunalskie postępowanie dyscyplinarne” – rzecze Babcia wychodząc z szafy i przybijając w wilkiem piątkę.
Doprawdy, ciekawy szykuje nam się wymiar sprawiedliwości, w którym człowiek, który dzikim fuksem uniknął postawienia przed Trybunałem Stanu wyznaczać będzie standardy dbałości o bezstronność sądzących. Rzepliński dochrapał się statusu zwierzyny wystawionej na odstrzał, bo jawnie sprzeciwił się wrogiemu przejęciu instytucji, która już jako jedyna ma taką moc, aby dać łapczywej władzy prztyczka w nos. Mówi już jednak coraz słabszym głosem. Być może niedługo na konferencji prasowej usłyszymy „żaden wyrok już z ust tych panów nie zapadnie”.