W Belwederze odbyła się wczoraj uroczystość. Prezydent odznaczał orderami działaczy opozycji antykomunistycznej z okazji kolejnej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku. Jeszcze niedawno mówiono o „opozycji demokratycznej”, ale widać dziś bardziej na czasie jest antykomunizm niż demokracja. Andrzej Duda wygłosił przemówienie – ani szczególnie błyskotliwe, ani szczególnie nierozumne. Czyli takie, do jakich nas przyzwyczaił przez czas sprawowania swojej prezydentury – przeciętne, które zapomina się zaraz po wyłączeniu telewizora.
Jeżeli jednak zawracam Państwu głowę tak mało ważną figurą na politycznej scenie, jaką jest Andrzej Duda, to z powodu jednego tylko zdania: „Więc jeżeli ktoś sądzi, że my relatywizujemy, że zapomnieliśmy, wybaczyliśmy i uważamy, że nic się nie stało, to jest w błędzie – my doskonale pamiętamy”. Nie mam pojęcia czy prezydent sam to sobie wymyślił. Wątpię, jego samodzielność aż tak daleko nie sięga. Ale sformułowanie to jak żadne inne określa istotę formacji, która rządzi Polską.
To prawda, w tym są doskonali – w pielęgnowaniu nienawistnej pamięci. Bo pamięć historii jest dla każdej społeczności rzeczą ważną, przede wszystkim po to, by nie powtarzać błędów z przeszłości, a i w tym celu, by po prostu pamiętać i dobre, i ciemne strony naszej przeszłości. Ale pamięć, która generuje nienawiść to narzędzie, którego używanie w przestrzeni publicznej nigdy nie mija bez śladu. Polskie społeczeństwo jest tego doskonałym przykładem. Głęboko podzielone, nie potrafiące nawet rozmawiać i dyskutować o przeszłości, oparte na wzajemnej nienawiści właśnie, z minimalnym kapitałem zaufania wzajemnego skazane jest w takim kształcie na zagładę we współczesnym świecie. I nieprawdą jest, że to się zaczęło za czasów PiS. Nie, Duda tylko jako pierwszy powiedział to głośno. Że nigdy nie będzie wybaczenia, że zawsze będą ludzie, których nie to że można, ale należy nienawidzić, odbierając im przy okazji podstawowe prawa obywatelskie, czyniąc ich pariasami na wieki. Duda powiedział to głośno, bo dzisiaj mamy takie czasy, że przyznawanie się do uczuć podłych jest cnotą. Ale to zaczęło się zaraz po 1989 roku.
Ale może takie podejście ma sens? Może my nie powinniśmy zapomnieć i wybaczyć tego, co ta formacja zrobiła nam wszystkim? Spychając w nędzę, zezwalając na rozkradanie społecznej własności, bogacenie się nielicznych, nieznośną pogardę dla wykluczonych, popychaniem do wojny? Tak, może jednak warto się nad tym zastanowić.