Włodzimierz Czarzasty zapewne nie spodziewał się, że kiedy mówił w telewizji publicznej o tym, że żołnierze Armii Radzieckiej wyzwolili Polskę, wywoła taki ból prawicowych odwłoków. PiS rzucił do boju wszystkie najmimordy, które starają się zatrzeć to fatalne wrażenie, że jakiś wreszcie wyrazisty lewicowy polityk podważył dotychczas nienaruszalną prawicową narrację historyczną, opartą na dwóch głównych filarach: antykomunizmie i rusofobii.
Nawet telewizja nominalnie publiczna w jednym ze swych wiodących narzędzi propagandy „Strefa starcia” poświęciła słowom Czarzastego nieco czasu. Pomijam jednego z dyskutantów, z SLD, który był uprzejmy powiedzieć, że Armia Radziecka „pomagała wyzwolić Polskę”. Nie dodał, komu pomagała, i słusznie, bo musiałby się skompromitować do końca.
Ważniejsze jest to, że na pytanie, co by było w Polsce po 1945 roku, gdyby Polski nie wyzwolili radzieccy żołnierze, odpowiedział dr Artur Wróblewski z warszawskiej uczelni Łazarskiego. Pan doktor był uprzejmy podzielić się z widzami i uczestnikami programu swą wiedzą, twierdząc, że „bylibyśmy wyzwoleni w 1945 roku, może trochę później, przez armię George’a Pattona”.
W pierwszym odruchu pomyślałem sobie, że Portal Strajk jest zbyt poważnym medium, by zaśmiecać łamy komentowaniem wypowiedzi faceta, którego umiejętności kojarzenia faktów i wyciągania z nich wniosków każą zadać pytanie czy nie nazbyt pochopnie w Polsce rozdawano matury. To, sądziłem, uwłaczające wobec naszych Autorów i Autorek, których teksty znacząco różnią się na plus od tego, co wypowiedział Wróblewski, delikatnie mówiąc. Jednak, po przemyśleniu uznałem, że nie zniżając się do polemiki z tym gościem (bo o jakiej merytorycznej dyskusji może być mowa?!), warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy.
Pierwsza to ta, że Wróblewski, zgodnie ze stosowanym od 30 lat przez prawicę pakietem argumentów, nie ma pojęcia (lub nie chce mieć) o istocie niemieckiej okupacji i o planach, jakie Niemcy mieli wobec narodu polskiego. Doprawdy, nie trzeba było czekać nawet tego „trochę później”, by Wróblewski wypowiadał się wyłącznie w języku niemieckim, gdyby oczywiście jego szlachetni rodzice byliby w stanie udowodnić swą aryjskość i dzięki temu w ogóle przeżyć.
Druga zaś jest taka, że wszyscy podobni Wróblewskiemu naukowcy, którzy oddali się na służbę rządzącej Polską prawicy, zaczynają opowieść o II wojnie światowej od 1944 roku. Nie przyjmują do wiadomości tego, co Niemcy czynili od 1939 roku na podbitych przez siebie ziemiach, jakich strasznych mordów i na jak wielką skalę się ich dopuszczali, zamykają swoje mózgi na morza przelanej przez Niemców ludzkiej krwi i niesłychanych okrucieństw, którym poddana była ludność cywilna na ziemiach pod niemiecką okupacją. Przecież to nie przypadek, nie nieuctwo. To celowy zabieg, cyniczna manipulacja, która ma na celu napisanie na nowo historii, odrzucenie oczywistych faktów i wdrukowanie ludziom nowych, napisanych na zamówienie władzy. To nie nowość w historii świata i Polski. Za każdym razem jednak budząca odruch wymiotny.