Charyzmatyczny przywódca brytyjskiej skrajnej prawicy i, do dziś, lider antyunijnej Partii Niezależności Zjednoczonego Królestwa (UKIP) zrezygnował z piastowanego stanowiska.
Polityczna rejterada Nigela Farage’a, ulubieńca polskiej „niepokornej” młodzieży gimnazjalnej płci męskiej, to symboliczna klęska nowej fali europejskiej skrajnej prawicy. Bez programu, bez pomysłu, bez planu, a co najważniejsze – bez gotowości do ponoszenia konsekwencji wdrażania własnych propozycji. To właśnie demonstruje nam dziś „zwycięska” opcja, która wszczęła do tego stopnia skuteczną histerię, że ponad połowę społeczeństwa na Wyspach udało się przekonać do głosowania za opuszczeniem UE. Gdy jednak emocjonalne grzmoty, apele i wezwania do „odzyskania kraju” z rąk „brukselskich dyktatorów” przestały być już zabawą dużych chłopców, a stały się rzeczywistością polityczną, animatorzy prawicowego rejwachu mówią wszystkim „cześć”.
Naturalnie, Farage nigdy się do tego nie przyzna. Opowiada więc zdziwionym dziennikarzom bajki o „spełnionej ambicji” oraz o tym, jak to „nigdy nie był zawodowym politykiem”. Tymczasem to nie kto inny jak właśnie Farage wytworzył nowy, atrakcyjny dla wielu, image skrajnej prawicy w UE. Nie przebierając w słowach, nieraz obrażając euro-notabli, skutecznie upozorował siebie i swoje środowisko na ludowych trybunów, reprezentantów mas, od których oderwane europejskie elity opływające w elegancję nie wiedzą nic. Używając swojego politycznego profesjonalizmu, którego sobie dziś wygodnie i fałszywie skromnie odmawia spowodował bardzo poważną zmianę klimatu politycznego nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w innych państwach UE. Dzięki zwieńczeniu jego działalności jaką stało się niedawne referendum antyunijne, liczba przestępstw powodowanych nienawiścią wzrosła w ostatnich tygodniach pięciokrotnie na terytorium Zjednoczonego Królestwa. Najbardziej doniosłym socjalnym efektem Brexitu okazała się eksplozja rasistowskiego i ksenofobicznego chuligaństwa.
Przynajmniej na razie. Farage, który miałby szansę zrobić teraz prawdziwą karierę jako wiodący polityk, wycofuje się, gdyż jego zabawkowa partia, podobnie jak on sam, nie jest gotowy na udział w realnej politycznej grze. Można śmiało założyć, że nie ma pomysłu na alternatywne regulacje gospodarcze, ani na realne przeciwdziałanie secesji Szkocji i Irlandii Północnej, których społeczeństwa opowiadają się jednoznacznie przeciw Brexitowi. Sukces tego indywiduum i prowadzonej przez niego kampanii stworzył także znakomite warunki do zamachu stanu wewnątrz brytyjskiej Partii Pracy i prób (dotychczas nieudanych) obalenia jej lidera – Jeremy’ego Corbyna.
Farage oświadczył, iż zamierza – a jakże – zachować mandat europarlamentarzysty.