Jeden z członków Rady Mediów Narodowych – Grzegorz Podżorny (od Kukiza) złożył oficjalny wniosek o odwołanie Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP. Powód? „Narastająca agresja w polskiej debacie publicznej i negatywna rola telewizji publicznej w tym zakresie”. Tym razem losy prezesa naprawdę się ważą. Branżowe media sugerują, że w PiS już od jakiegoś czasu myśli się o takiej zmianie. Telewizja Polska utożsamiana jest dziś (słusznie) z bezwzględnym gadzinowym dziennikarstwem, którego zapowiedź już dawno temu stanowiło pamiętne creme de la creme narracji Jacka Kurskiego wymierzonej w politycznych wrogów, czyli sprawa dziadka z Wehrmachtu.
Nieoficjalnie mówi się, że to odcinek „Wiadomości” wyemitowany w dniu śmierci Pawła Adamowicza rozsierdził człowieka z Rady. Wśród wszystkich apeli o powstrzymanie się od ocen i diagnoz, które przynajmniej przez pięć pierwszych minut pozwoliły skupić się na przeżywaniu żalu po tragicznej, niepotrzebnej śmierci człowieka – TVP nie zawiodła, wypuszczając młody, zielony listek nadgorliwego jadu.
Czego dowiemy się z „Wiadomości” z 14 stycznia? Że rodzina zmarłego, a także jego zastępczyni wystosowały dramatyczny apel o niewykorzystywanie tej śmierci do celów politycznych lub ideologicznych – i rząd ten apel uszanował, ale wszyscy inni nie (twitterowe wpisy o pojednaniu, złagodzeniu języka i zaniechaniu na chwilę sporów w wykonaniu polityków PiS = dobrze, twitterowe wpisy o pojednaniu, złagodzeniu języka i zaniechaniu na chwilę sporów w wykonaniu Konrada Piaseckiego z TVN = źle). Dowiemy się, że wprawdzie Owsiak zapewniał, że ochrona 27. finału była profesjonalnie przygotowana, ale wiadomo, już nasi ludzie to sprawdzą. Dokładnie sprawdzą. Że „policja miała rację”, bo to powinna być impreza masowa, ale zły Owsiak wiedział lepiej. Że już wcześniej kiedyś zdarzyło się, że jakiś typek w koszulce „Konstytucja” wtargnął na scenę i stanął obok Adamowicza i oczywiście nikt (z opozycji) z tym nic nie zrobił, a powinien. Wreszcie (i tu serio, twórcom materiału z Krzysztofem Ziemcem na czele należy się już nawet nie order z ziemniaka, ale i z dorodnego buraka nie wystarczy), że liczne zgromadzenia w całej Polsce ku pamięci zamordowanego pokazały, że „nienawiść nie ma przynależności politycznej” – ale my wam tu zaraz, drodzy widzowie, pokażemy, że jednak ma (tu następuje finałowa seria przebitek z „mocnymi” wycinkami z wypowiedzi Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Bronisława Komorowskiego, plus przypomnienie próby podpalenia biura Beaty Kempy oraz zabójstwa Marka Rosiaka). Wniosek? Odłóżmy na bok język nienawiści (zwłaszcza wy, zbrodniarze, którzy do tego wszystkiego doprowadziliście)!
Od TVP wreszcie zażądano rozliczenia się z jej historycznej uberkarty: „misji”, którą media publiczne zasłaniały się całymi latami. Największy zasięg, powszechny dostęp i kształtowanie opinii milionów Polaków to miecz obosieczny: nagle okazuje się, że służy nie tylko do uwiarygadniania własnych racji (jeśli o tym mówią w telewizji, to znaczy, że to prawda obiektywna), lecz poprzez „zbyt mocne” treści może sprawić, że polityczne dziecko wyleje się z kąpielą. Być może dostrzega to już Jarosław Kaczyński i być może po wczorajszym oświadczeniu, że PiS rezygnuje z walki o Gdańsk, pójdzie za ciosem i przewietrzy również śmierdzące korytarze TVP. To byłby autentyczny cenny kamyczek do wspólnego ogródka przyhamowania hejtu, bardzo potrzebny wszystkim: PiS-owi przed wyborami do odbudowania wizerunku zniszczonego przez politykę informacyjną Jacka Kurskiego, a widzom TVP – do spuszczenia nieco powietrza z tego balonika.
Pamiętajmy, że z misyjnością mediów publicznych wiąże się jeszcze jeden, bardzo dziś kłopotliwy aspekt: każdy Polak, czy to przykładny obywatel płacący podatki na czas, pensjonariusz zakładu karnego czy też pacjent psychiatryczny – żyje w określonej rzeczywistości społeczno-politycznej, kształtowanej m.in. przez medialny przekaz. Przekaźnik najbardziej powszechny powinien w końcu przestać wskazywać ciągle palcem na innych i zastanowić się nad ogromem odpowiedzialności za moc, którą trzyma w ręku.