Andrzej Szydło nie jest już dyrektorem huty miedzi w Głogowie. Wszystko przez publikację „Gazety Polskiej Codziennie”, której dziennikarz dopatrzył się makiety rządowego Tupolewa na imprezie z okazji Dnia Hutnika. Uznano to za obrazę uczuć najświętszych. Prezes KGHM nie miał wyboru – dyrektora musiał zwolnić.
Szkoda chłopa, był lubiany wśród załogi” – martwi się na Facebooku jeden z podwładnych Andrzeja Szydły. Poparcie pracowników nie wystarczyło jednak, by dyrektor utrzymał stanowisko. Dopuścił się bowiem znieważenia wartości najściślej chronionych w Polsce rządzonej przez Jarosława Kaczyńskiego. O co dokładnie chodzi? O wydawałoby się niewinny żart podczas imprezy firmowej z okazji Dnia Hutnika, która odbyła się 12 maja.
W KGHM pili i drwili z katastrofy smolenskiej. „TU polewaj” i inne niewybredne skojarzenia z tragedia narodowa. Kto za to odpowiada?! pic.twitter.com/8ECjpmEwfV
— Piotr Nisztor (@PNisztor) 10 czerwca 2017
Jak donosi dziennikarz „GPC” Piotr Nisztor, przy wejściu na event gości witały stewardessy, a chcących zamówić napoje wyskokowe przy barze zachęcała makieta Tupolewa wbita dziobem w ziemię. Nad stoiskiem widniał napis „TU polewamy”. Patriotycznego żurnalistę taka aranżacja głęboko poruszyła. „Kto za to odpowiada?” – pytał oburzony Nisztor.
Jego oburzenie podzielili przedstawiciele władzy państwowych w Warszawie. W ciągu kilku godzin od ukazania się publikacji została uruchomiona cała machina represyjna. Jeszcze tego samego dnia prezes KGHM Polska Miedź Radosław Domagalski-Łabędzki odwołał ze stanowiska dyrektora Huty Miedzi dyrektora Andrzeja Szydło, wskazanego jak głównego winowajcę bluźnierstwa.
Prezes miedzowego molocha podkreślił, że w spółce nie ma miejsca na takie zachowania. „zarząd spółki jednoznacznie potępia wszelkie próby nawiązywania do katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem w 2010 roku, w której zginęła polska elita narodowa” – czytamy w komunikacie, w którym jest mowa również o „przejawie braku szacunku i powagi wobec tragedii narodowej”.