Nie tylko promowała, ale również szła w zaparte w dyskusji z oburzonymi internautami. Usunęła wpis (i całe konto) dopiero po wczorajszej publikacji „GW”.
Natomiast czarę goryczy przepełniło udostępnienie postu Marszu Niepodległości, będącego reklamą ONR, który „walczy, czuwa i Wielką Polskę wykuwa”.
Dyrektor szkoły podstawowej udostępniała te treści publicznie, nie widząc w nich nic złego i twardo toczyła dyskusję w obronie swoich poglądów, choć internauci podsyłali jej zdjęcia hailujących działaczy i kazali się opamiętać. Pierwszy sprawę opisał lokalny portal stw.24.pl, którego redaktorzy domagali się ustąpienia dyrektor ze stanowiska.
„ONR głosi miłość do ojczyzny i nacjonalizm w zdrowym wydaniu” – przekonywała urzędniczka. – „Wszystko zależy kto jak interpretuje i pojmuje pewne pojęcia”. Pomijając już okropną polszczyznę, Niwierska chce „odkłamywać zły obraz ONR” i twierdzi, że nacjonalizm polega na pokojowej koegzystencji z innymi narodami.
Po wczorajszej publikacji „Gazety Wyborczej” konto dyrektorki zniknęło jednak z Facebooka.
Ta historia rodzi pytania o granice prywatności na portalach społecznościowych wśród urzędników państwowych, zobowiązanych do tego, aby zachowywać światopoglądową i polityczną neutralność. To jednak tylko przygrywka – pod koniec października w pakiecie z rządowym projektem ustawy o finansowaniu zadań oświatowych wprowadzono możliwość oceniania „postaw moralnych i etycznych” nauczycieli. Dyrektorzy szkół będą mogli dokonywać takiej weryfikacji co 3 lata. Według ZNP na dobre zaczęło się upolitycznianie szkół.