Prezydent Duda Andrzej, wręczając jedno z najwyższych polskich odznaczeń państwowych – Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski ludziom zasłużonym dla państwa, wyróżnił też kościelnego hierarchę i nawet nie zatroszczył się o zachowanie pozorów, by udać, że odznaczany dla państwa coś w ogóle zrobił. Przeciwnie, starczyło prezydentowi śmiałości, by powiedzieć bez skrępowania, że to „za wybitne zasługi dla polskiego Kościoła, za osiągnięcia w pracy duszpasterskiej”. Nawet chyba nie mrugnął on, ani gość, na którym wieszali odznaczenie, bo widocznie uznał, że nie ma w tym niczego niewłaściwego.
Prezydent Duda w nagłówku listu skierowanego do władz uczelni założonej przez Tadeusza Rydzyka zaskoczył czołobitnością i uniżonością, zadziwiającą jak na prezydenta średniego europejskiego państwa wobec uczelni o dość krótkiej historii i nie mogącej pochwalić się jeszcze żadnymi osiągnięciami jej absolwentów ani w nauce, ani na niwie państwowej.
Nieledwie parami, trzymając się za ręce, rząd pobiegł świętować urodziny Radia Maryja w składzie, który nie byłby zaskoczeniem wobec bardzo ważnej konferencji międzynarodowej poświęconej życiowo ważnym interesom kraju, ale dziwi na urodzinach rozgłośni radiowej, słynącej z umiejętności mówienia do ludzi wykluczonych i często niemajętnych – ale też z ze współpracy z felietonistą, piszącym obrzydliwe antysemickie teksty i nie skrywającym skrajnie ksenofobicznych poglądów.
Wicepremier rządu na uroczystościach mówił bez zażenowania, że radio jest dla niego symbolem sprzeciwu wobec „laickiej poprawności”.
Prezes partii, która utworzyła rząd, mówi, że „ręka podniesiona na Kościół, to ręka podniesiona na Polskę”. Ostatnim, który mówił w imieniu władzy, że będzie odrąbywał ręce podnoszące się na państwo był Józef Cyrankiewicz, grożąc protestującym robotnikom w Poznaniu w 1956 r. I groźbę tę niekiedy wykonywano. Nie mam wątpliwości, że Kaczyński też nie żartuje.
Okrzyki, że Polska jest państwem wyznaniowym, nic już nie znaczą, bo nikogo nie obchodzą. Zwykła konstatacja faktu. Przywykliśmy. Teraz już poczyniono następny krok. Jasno i niedwuznacznie powiedziano, że państwo jest gotowe użyć swoich sił i środków przemocy, by bronić interesów Kościoła katolickiego, a dokładniej tej jego części, która jest skrajnie konserwatywna, reakcyjna i szkodliwa dla interesów nowoczesnego społeczeństwa XXI w. Nie rozumiejąca ani otaczającej rzeczywistości, ani ludzkich potrzeb, ani w gruncie rzeczy świata. Przez to groźna, bo w obronie swojego zacofania gotowa na radykalne działania.
Stalin kiedyś pytał pogardliwie, ile papież ma dywizji. Co do papieża wciąż nie ma odpowiedzi, ale w Polsce Tadeusz Rydzyk i jego zwolennicy już je mają. Dosłownie. Wręczył im je rząd PiS.