Wokół niusa o entuzjastycznej wypowiedzi anonimowego przedstawiciela Komisji Europejskiej na temat odstrzału dzików w Polsce w związku z szalejącym ASF wybuchła medialna awantura. Powstało sporo niejasności, w których wyprostowaniu nie pomógł sprawca całego zamieszania, czyli redakcja RMF FM. Spróbujmy odnieść się po kolei do wszystkich wątków, które dzielą opinię publiczną.
Niewątpliwie, poranna wypowiedź, którą cytowały dziś już chyba wszystkie ogólnopolskie media, to prezent dla entuzjastów odstrzału i oręż do epatowania na Twitterze („widzicie, lewaki? Wasza ukochana Bruksela was opuściła”). Czy jest ona fejk niusem? Z pewnością nie można wysnuwać takich wniosków z samego faktu, że rozmówca chciał zachować anonimowość. To się zdarza i oczywiście w pewnych sytuacjach może obniżać rangę wypowiedzi. Do tekstu przyznała się otwarcie korespondentka RMF red. Katarzyna Szymańska-Borginon, zatem trudno bez przedstawienia na to wiarygodnych dowodów oskarżyć ją o wymyślenie od podstaw wszystkich wypowiedzi, które w materiale zaznaczono jako cytaty. Wierzę, że naprawdę takie wypowiedzi pozyskała. A że rozmówca niezbyt rwał się do pokazania gęby? Nawet nie wiecie, jak często bywa to naszą zmorą np. podczas przygotowywania reportaży na temat łamania praw pracowniczych w konkretnej firmie czy instytucji.
RMF, zamiast wyjaśnić, zagmatwał tylko sprawę, wplątując we wszystko Bogu ducha winną rzeczniczkę KE Annę-Kaisę Itkonen i cytując jej wypowiedzi z konferencji prasowej (dużo bardziej stonowane, choć również dające zielone światło dla regulacji populacji dzików przez odstrzał sanitarny). Przez to wszystko powstało bowiem wrażenie, że to ona jest wcześniejszym tajemniczym rozmówcą redaktorki. Jednak stanowisko Itkonen miało najwyraźniej jedynie poprzednie doniesienia legitymizować na zasadzie „owszem, można uznać, że przedstawiliśmy strategię Komisji jako takiej”.
Teraz, po tym przydługim wstępie, trochę uderzę się w pierś w imieniu dziennikarzy szerujących poranną sensację, ale niezbyt mocno. Czy rację mają Nasze Lasy, pisząc kategorycznie: „nie ma żadnego oficjalnego stanowiska KE w tej sprawie”? Tak. Czy zbyt pochopnie daliśmy do zrozumienia, że to KE jako instytucja popiera działania polskiego rządu? Tak i nie. Stanowisko KE, nawet z dziesięcioma stemplami i certyfikatem autentyczności – nie ma się co oszukiwać – nigdy nie będzie w poprzek unijnym rynkom – i to jest wiadomość, która zasmuci wszystkich upatrujących w tej instytucji lojalnego sojusznika w walce z kolejnymi złymi i gorszymi pomysłami PiS.
Jak przewidywał red. Jędrzej Winiecki w „Polityce”, „za dzikami nie wstawi się Komisja Europejska, to nie chroniona europejskim prawem Puszcza Białowieska”. Bo Komisja, co wielokrotnie podkreślano (również w przyjętych 19 grudnia rekomendacjach) jak najbardziej (niestety) uznaje odstrzał sanitarny za skuteczną metodę walki z ASF (wbrew sformułowanemu w „liście trzystu” stanowisku przyrodników). Kontrowersja wokół słuszności stwierdzenia „KE chwali polski rząd” dotyczy więc wyłącznie skali, bo nie samej istoty zjawiska. I tu rodzi się pytanie, czy KE na ten temat pozyskała od polskiego rządu rzetelną i pełną informację („odstrzał sanitarny dzików może być użyty (…), jeśli jest wykonywany w odpowiednich miejscach i w odpowiedni sposób. Według naszej wiedzy, to jest to, co Polska wykonuje” – powiedziała na forum Itkonen) czy po prostu nie ma za bardzo ochoty wnikać w kłopotliwe szczegóły. A szczegóły są takie, że rekomendacja Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego zakłada redukcję populacji dzików do 0,1 osobnika/km2, a nawet jeśli „wystrzelane” limity względnie zgodzą się w liczbach absolutnych z tabelkami PZŁ, to nadal nie wyklucza to narażenia całego gatunku na zniknięcie z polskiej przyrody.
I generalnie nie mają tu też za bardzo znaczenia sygnały, które padają w prywatnych rozmowach, że autorka RMF lubi wyrywać zdania z kontekstu czy odpytywać rozmówców „pod tezę”. Nawet jeśli i w tym wypadku pytania były, jak mawiał klasyk, tendencyjne, to kierunek rozumowania KE był i jest niestety do przewidzenia. Cudów nie ma. „Bruksela” w swoim katalogu już dawno umieściła depopulację jako środek zaradczy i wątpliwe, że pójdzie tu razem z nami na barykady.
Sutrykalia
Spektakularne zatrzymanie Prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka przez funkcjonariuszy CBA w z…
Z całym szacunkiem i KE i nasi politycy podejmują prymitywne działania zaradcze,dlaczego rolnicy mali i duzi nie mają obowiązku szczepić swojej trzody przed ASF,afrykańskim pozorem świń itd.,jak dla mnie jest to zwyczajne ludobójstwo,mam nadzieję że tego typu historie skończą się wraz z upowszechnieniem się mięsa z komórek macierzystych,a rzeźnie zbankrutują i odejdą do lamusa histori,oczywiście jem mięso,ale nie jestem dumny z faktu,że te zwierzęta są zabijane,jednak człowiek się rozwija i nauka z czasem pozwoli coraz lepiej traktować zwierzęta,w XX wieku konie przestały być wykorzystywane do wojen i masowego transportu dzięki maszynom,prawdopodobnie w XXI wieku przestaniemy zabijać zwierzęta żeby jeść ich mięso dzięki komórkom macierzystym,a rzeźnie zostaną zastąpione wielkimi hodowlami mięsa.
Czym innym jest planowy odstrzał zwierzyny, a czym innym wyrzynanie całego gatunku w pień. Nawet wujkowi Adolfowi się to nie udało.
A może szanowna obrończyni populacji dzikiej świni wraz z kolegami obrońcami zrzuci się na odszkodowania dla rolników którzy za przyczyną niekontrolowanego rozwoju populacji dzika nizinnego tracą:
a)zbiory;
b) zwierzęta hodowlane na skutek likwidacji stad po zakażeniu???
Stawiaj Werusia skarbonę, a Wajrak drugą i zbierajcie!
Hasło – zrzuta na dzikiego dzika – to powinno być to!
Usunięcie wektora wirusa jest najskuteczniejszą metodą walki z chorobami wirusowymi.
Liczebność dzików w PL zwiększyła się 20-krotnie od lat 30 XX wieku do dziś. Tak wysoka populacja dzika nie jest normalna w naszym kraju, więc prędzej czy później coś go musi ograniczyć. Co? Choroba, drapieżnik, klimat itp. Można puścić sprawę na żywioł – ASF go skutecznie ograniczy, jednak przy okazji splajtuje wielu małych rolników, którym urzędowo się wybije świnie. Nie splajtują fermy przemysłowe, bo one sobie poradzą nawet z najbardziej wyśrubowaną bioasekuracją, ale dotknie to tych małych, którzy produkują albo ekologicznie albo prawie ekologicznie (z konieczności). I dlatego właśnie nie można sprawy puszczać na żywioł, tylko musi wkroczyć człowiek (myśliwy) i urealnić populację dzika.
Jeszcze tylko można spytać, czemu się tak namnożyły? Ocieplenie klimatu – brak ostrych zim nie eliminuje istotnej części populacji, dokarmianie przez człowieka (śmietniki), wzrost lesistości (schronienie) i smacznych upraw (pożywienie), wieloletnie zaniedbania odnośnie odstrzału, przyczyn jest wiele więcej. No i kula śniegowa ruszyła… im więcej dzików, tym więcej wykopią ziemniaków na polu i zjedzą kukurydzy, a im więcej zjedzą, tym lepiej się rozmnażają… Natura – podobnie jak wolny rynek – nie uregulują się same. Wymagają świadomej i racjonalnej interwencji człowieka.