3 grudnia na całym świecie obchodzony jest Dzień Niepełnosprawności. Polska pod względem poziomu jakości życia czy dostępu do pracy osób z niepełnosprawnościami znajduje się na szarym końcu Europy.
Według spisu powszechnego z 2011 roku, w Polsce żyje 4,7 mln osób z niepełnosprawnością – oznacza to, że boryka się z nią co ósmy obywatel, 3,3 mln stanowią niepełnosprawni, którzy mają ukończone 16 lat. Niepełnosprawny jest średnio co szósty mieszkaniec Unii, co prawdopodobnie oznacza, że liczby te są niedoszacowane, a wiele osób, potrzebujących pomocy, nie ma odpowiednich zaświadczeń i dokumentów.
Jak się okazuje, wskaźnik zatrudnienia niepełnosprawnych w Polsce należy do jednych z najniższych w Unii Europejskiej i wynosi zaledwie 22 proc. Ponad 16 proc. osób z niepełnosprawnością jest bezrobotnych. W dużej mierze wynika to z fatalnej sytuacji, jeśli chodzi o wykształcenie – wciąż najczęściej występującym w tej grupie społecznej jest wykształcenie podstawowe (33 proc. w 2009 roku) i zawodowe (27 proc.). W 2011 r., kiedy ogólny udział osób z dyplomem szkoły wyższej wynosił już 17,5 proc., wśród osób niepełnosprawnych był na poziomie zaledwie 8 proc. Wykształcenie wyraźnie przekłada się na prawdopodobieństwo podjęcia pracy – wśród osób, które ukończyły jedynie szkołę podstawową lub gimnazjum, których jest w Polsce około 1 mln, zatrudnionych jest jedynie 61 tys. Okazuje się, że uzyskane wykształcenie ma znacznie większe znaczenie niż stopień niepełnosprawności, jednak dostęp do niego jest i był z różnych powodów mocno ograniczony.
W najbliższym czasie ma wejść w życie nowelizacja autorstwa Sławomira Piechoty, poruszającego się na wózku inwalidzkich posła Platformy Obywatelskiej, która zdaniem niektórych organizacji, zajmujących się kwestiami niepełnosprawności, może dodatkowo pogorszyć sytuację niepełnosprawnych na rynku pracy. Dotychczas pracodawca, który decydował się na zatrudnienie wyłącznie pełnosprawnych osób, płacił składkę na PFRON. 20 proc. z niej musiała trafić do Funduszu, zaś 80 proc. mogła zostać rozliczona przez ulgi dla firm, które mają niepełnosprawnych pracowników. Nowelizacja Piechoty zobowiązała pracodawców do przekazywania 50 proc. bezpośrednio na PFRON, co zdaniem niektórych organizacji, m.in. Watchdog PFRON, może doprowadzić do zamknięcia nawet 500 zakładów pracy, utrzymujących się w dużej mierze z owych ulg. Nie zgadza się z tym Piotr Figiel, były przewodniczący Komisji Dialogu Społecznego ds. osób niepełnosprawnych w Warszawie i wieloletni działacz na rzecz osób niepełnosprawnych, który sam jest niedowidzący.
– Firmy, które protestują, stanowią de facto getta dla niepełnosprawnych, w których pracuje się głównie w ochronie czy przy sprzątaniu, bardzo często w kiepskich warunkach, które czerpią z obecnych przepisów dodatkowe zyski – mówi w rozmowie ze Strajk.eu. – W swojej działalności spotykałem się też z oczywistymi nadużyciami, np. niewidomymi ochroniarzami, kiedy oczywiste było, że zatrudnienie jest fikcyjne i służy wyłącznie uzyskaniu dodatkowych świadczeń czy właśnie wspomnianych ulg.