Niepełnosprawni słusznie uważają „daninę solidarnościową” Morawieckiego za uwłaczającą. Jest to tak naprawdę abdykacja państwa i zwolnienie z myślenia w dłuższej perspektywie. Ot, zwykłe „zatkanie ludowi oczu” czymkolwiek naprędce rzuconym na pożarcie. Antagonizujące i poniżające, stawiające jedną wąską grupę w roli petentów drugiej wąskiej grupy.
Deklaracje Morawieckiego są emocjonalne i na pokaz, podobnie jak pamiętne odgrażanie się Tuska chemiczną kastracją pedofilów. Dlatego nie rozumiem, czemu pół lewicowego Facebooka odpala fajerwerki i wiwatuje. Przecież nie o to chodzi, żeby powiesić kogokolwiek na najbliższej latarni. A tak się znowu dzieje.
Morawiecki, bankier ze schowanymi milionami, przecież doskonale zdaje sobie sprawę, że prawdziwe obciążenie „najbogatszych” zaczyna się tam, gdzie zaczyna się opodatkowanie majątków. Inaczej to pic na wodę, kolejny pozorowany ruch, nie mający nic wspólnego ani z zabieraniem krezusom, ani z solidaryzmem.
Dopiero przemyślana, progresywna skala podatkowa jest dowodem prawdziwej społecznej solidarności – bez nadmuchiwania balonika dodatkowego kosztownego i nieefektywnego poboru nowej celowej daniny.
Posłuchajcie tej strasznej Partii Razem i zróbcie progresję z prawdziwego zdarzenia, zróbcie 50-55 procent dla 300 tysięcy rocznie i wyżej. Niech na społecznie potrzebne cele (między innymi na rodziny, które zdecydowały się nie abortować) płynie solidarny pieniądz ze wszystkich PiTów. Tylko zróbcie porządek z podatkowymi turystami, inaczej to wszystko zda się psu na budę. Bo zachęcicie tylko do wchodzenia na wyższy poziom kombinowania.
Przejrzyj, panie premierze bankierze, swoje wydatki. Zobacz, ile w twoich mitycznych najbogatszych wlewasz socjalnych pieniędzy, które nie powinny do nich trafiać (500 plus, a teraz zapowiadana wyprawka uczniowska). Przyjrzyj się, kto realnie oszczędza na obniżonym Vacie, na liniowym PiT.
To będzie miało więcej sensu niż nakładka w postaci dodatkowego podatku na obecne dziurawe sitko dochodowe. Nowa celowa zrzutka po pokazaniu nagle przez rząd pustych kieszeni to w tym momencie kpina z beneficjentów. Nie sztuka zebrać raz od tych, co mają 20 tysięcy, ale zagrodzić drogę ucieczki tym, co mają 200.