Prezydent Lenin Moreno zdołał przekonać Ekwadorczyków, by poparli proponowane przez niego rozwiązania dotyczące m.in. obierania na urzędy państwowe i podatków od spekulacji ziemią i nieruchomościami. Obywatele, którzy wierzą, że prezydent niesie im „dobrą zmianę”, mogą jednak szybko się rozczarować.
W niedzielnym referendum konsultacyjnym obywatele i obywatelki Ekwadoru odpowiadali na sześć pytań, z których kluczowe znaczenie miały trzy. Pod numerem drugim – czy zachować zasadę, wedle której dowolny obieralny urząd można sprawować przez nieograniczoną liczbę kadencji, czy też ma powrócić limit dwóch. Kolejne – wygaszenie mandatów członków rady społecznej, która nadzoruje m.in. wybór prokuratora generalnego; zwolnione miejsca obsadzi wedle własnego uznania prezydent. Zdecydowano także, że osoby skazane za korupcję nie będą mogły w ogóle kandydować na obieralne urzędy. Ekwadorczycy dali się również przekonać, że warto zrezygnować z podatku od spekulacji ziemią i nieruchomościami.
Takie stanowisko głosujących to triumf neoliberalnej i konserwatywnej opozycji. To właśnie ona w 2015 r. biła na alarm, gdy Rafael Correa wprowadził wspomniany podatek, który jest tak skonstruowany, że dotyczy wyłącznie 2 proc. najzamożniejszych płatników w kraju. Jej drugim powodem do świętowania jest to, że głosujący dali się przekonać do ograniczenia liczby kadencji. To zamyka drogę do kandydowania na prezydenta w 2021 r. Rafaelowi Correi, byłemu prezydentowi, obecnie przywódcy lewicowej opozycji. W czasach sprawowania przez niego urzędu, gdy wdrażana była lokalna wersja inspirowanego wenezuelskim doświadczeniem „socjalizmu XXI wieku”, odsetek Ekwadorczyków żyjących w ubóstwie spadł z ponad 36 proc. populacji do niecałych 23 proc. Znacząco poprawiła się dostępność do dobrej jakości usług zdrowotnych, wdrożono programy walki z analfabetyzmem i rozwoju sieci szkół, państwowy program dostępu do mieszkań i domów, a także rozbudowano system wsparcia dla matek, osób niepełnosprawnych i starszych. Pozytywną ocenę jego rządów pod koniec drugiej kadencji zmąciło trzęsienie ziemi w 2016 r., a także spadek dochodów państwa w związku ze spadkiem cen ropy naftowej. Mimo to na kolejnego prezydenta Ekwadorczycy wybrali Lenina Moreno, popieranego przez Correę. Nie spodziewając się, że ten błyskawicznie zapomni o tym, z jakiego środowiska politycznego się wywodzi i wyciągnie rękę do neoliberałów.
Lenin Moreno w twitterowym wpisie świętował wyniki głosowania jako triumf demokracji. Przekonywał także, że skończyły się w kraju napięcia społeczne i nastanie powszechna zgoda (zupełnie, jakby w kapitalizmie było to w ogóle możliwe, zwłaszcza w krajach Ameryki Łacińskiej z ich pełną sprzeczności strukturą społeczną). – Dni konfrontacji minęły – mówił Moreno w telewizji. – Czas, byśmy padli sobie nawzajem w ramiona.
Hoy ha triunfado la democracia de manera contundente con el Sí. Hoy, todos nosotros manifestamos de manera clara y contundente, libre y democráticamente, sobre el futuro que queremos para nuestros hijos. La victoria del Sí, es la victoria del país. #EcuadorDijoSí
— Lenín Moreno (@Lenin) 5 lutego 2018
Correa, dla którego wyniki referendum to poważny cios, starał się demonstrować optymizm. Przekonywał, że to, iż ok. 1/3 obywateli zagłosowała, zgodnie z wezwaniem lewicy, na NIE na kluczowe pytania, świadczy o tym, że ruch socjalistyczny skupiony wokół jego Ruchu Rewolucji Obywatelskiej jest najpoważniejszą i najbardziej skonsolidowaną siłą polityczną w Ekwadorze. Dla odmiany Moreno, mówił Correa, nie może być wcale pewien, że neoliberałowie i konserwatyści będą popierać jego rząd. Praktycznie pewne jest, że nie tylko zażądają wdrożenia w życie wniosków z referendum, ale i będą domagać się kolejnych koncesji, demontujących socjalne programy opracowane za kadencji Correi. Aktywiści Ruchu Rewolucji Obywatelskiej zapowiadają, iż będą się temu sprzeciwiać.