Minister obrony Mariusz Błaszczak i marszałek Sejmu Elżbieta Witek spotkali się z afgańską parlamentarzystką Rahimą Jami. Stało się ono okazją do obserwacji, jak marszałek Sejmu swobodnie żongluje pojęciami „wolność” i „niepodległość”.
Rahima Jami, ewakuowana z Afganistanu posłanka tamtejszego parlamentu, z płaczem dziękowała polskim politykom za pomoc Afgańczykom. Jami mówiła, że jej państwo „przejęli terroryści”. Jest zdania, że w Afganistanie zostali ludzie, „którzy chcieliby pokoju dla swojej ojczyzny”. Pozycję Rahimy Jami można i należy zrozumieć – wypowiada sie jako człowiek, reprezentujący znaczącą grupę Afgańczyków, którzy współpracowali z wojskami okupacyjnymi, robili kariery polityczne w zarządzanym przez Amerykanów kraju.
Odpowiedzieli jej polscy politycy: Mariusz Błaszczak i Elżbieta Witek. Minister obrony narodowej na ręce Jami złożył podziękowanie tym Afgańczykom, którzy współpracowali z żołnierzami Wojska Polskiego. „Bez tej współpracy ta misja byłaby dużo trudniejsza i bardziej niebezpieczna”, mówił minister.
Po nim głos zabrała Elżbieta Witek. Powiedział ona m.in., że polscy żołnierze „ginęli za wolność i niepodległość Afganistanu”. Dodała, że Polacy rozumieją, co znaczy tę wolność i niepodległość utracić. Życzyła, by mieszkańcy Afganistanu doczekali chwili, kiedy ich ojczyzna będzie „wolna i bezpieczna”.
To symptomatyczne wstąpienie marszałek polskiego Sejmu. Oznacza, że dla niej ponad 20 letnia okupacja Afganistanu przez wojska NATO była równoważna z wolnością i niepodległością. Niezależnie od ocen talibów, uznanych przez wiele krajów za organizację terrorystyczną, ocenianie okupacji i krwawej wojny rozpętanej w imię amerykańskich interesów (i niczego więcej) za równoznaczną z niepodległością, jest co najmniej kompromitujące.
W ciągu 20-letniej okupacji i działań wojennych w Afganistanie, zginęło około 2500 żołnierzy USA, 1144 żołnierzy pozostałych armii okupacyjnych, 44 polskich żołnierzy, od 66 000 do 69 000 afgańskich żołnierzy i policjantów, ponad 50 000 cywilów.