Turecki prezydent już nawet nie próbuje ukrywać swoich prawdziwych zamiarów. Chce skupić w swych rękach całą władzę i rządzić jak udzielny i totalitarny władca.
Zaczynało się obiecująco. Przez zachodnią opinią publiczną obecny prezydent Turcji pokazywał się jako liberał i miłośnik demokracji, jak to się teraz zwykło mówić „liberalnej”. Jeszcze w 2012 roku ministrowie spraw zagranicznych UE komplementowali Erdogana, podając Turcję jako przykład świeckiego i demokratycznego państwa. Jako pierwszy turecki polityk uznał istnienie kurdyjskiego problemu i rozpoczął próby jego pokojowego uregulowania. Jednak brytyjski dziennik „The Independent” uważa, że obecnie Erdogan zrzucił tę maskę i dąży do autorytarnego państwa, nie przebierając w środkach – wtrącając do więzień dziennikarzy, zastraszając opozycję i zabijając niewygodnych oponentów. Turcja pod jego rządami traci – piszą komentatorzy „The Independent”.
Skłócony ze wszystkimi swoimi sąsiadami, z Rosją, a w polityce wewnętrznej nieoczekiwany i nieprzejednany wróg Kurdów, wprowadził Turcję na chybotliwą drogę niepokoju i zagrożenia międzynarodowego. Brytyjskie wydawnictwo uważa, że mimo tego Erdogan (a raczej jego Partia Sprawiedliwości) może liczyć na tak wielkie poparcie tureckich obywateli na najbliższych wyborach, że ma szansę na osiągnięcie większości, która umożliwi mu zmianę konstytucji. I dopiero wtedy bez przeszkód będzie przekształcał Turcję w totalitarne i agresywne lokalne mocarstwo, co w tym miejscu świata może przynieść realne szanse na konflikt o międzynarodowym zasięgu.
[crp]