Site icon Portal informacyjny STRAJK

Etiopia: brutalność policji zbiera kolejne ofiary

Tragicznie zakończył się pokojowy protest w Biszoftu w Etiopii. 52 osoby zostały stratowane, gdy policja wystrzeliła gumowe kule i gaz łzawiący w kierunku manifestantów.

Lud Oromów pada ofiarą przymusowych przesiedleń. To jedna z przyczyn antyrządowych protestów / fot. Rod Waddington, Flickr

„Chcemy sprawiedliwości”, „Chcemy wolności” wołali uczestnicy demonstracji w Biszoftu, 40 km na południowy wschód od stolicy Etiopii Addis Abeby. Byli to członkowie ludu Oromów, największej grupy etnicznej w kraju, którzy od dwóch lat pozostają w konflikcie z rządem kraju. Są dyskryminowani na tle etnicznym – obecnie rządząca państwem koalicja składa się głównie z Tigrajczyków, którzy stanowią zaledwie 6,5 proc. populacji kraju. Nietrudno się domyślić, że podobnie jak w innych państwach Afryki więzi plemienno-rodowe odgrywają w polityce dalece większą rolę, niż formalnie głoszone przez poszczególne partie programy. W 2014 r. Oromów dodatkowo wzburzyła wiadomość o planowanym poszerzeniu granic stolicy państwa, z czym miały wiązać się wywłaszczenia miejscowych rolników należących do ich ludu.

Manifestacja rozwinęła się spontanicznie po zakończeniu uroczystości religijnej. Mieszkańcy uniemożliwili głowom miejscowych rodów wygłoszenie tradycyjnych przemówień, zarzucając im, że zamiast bronić praw swoich społeczności zaprzedali się dyskryminującemu je rządowi. Wówczas interweniowała policja, strzelając gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Tłum zerwał się do panicznej ucieczki, podczas której śmierć poniosły co najmniej 52 osoby.

Rząd zapowiedział, że sprawcy tragedii zostaną ukarani, ale Oromowie w to nie wierzą. W końcu ofiarą policyjnej brutalności padają nie po raz pierwszy – według Human Rights Watch od ostatniego listopada podczas rozpędzania manifestacji przeciwko usuwaniu Oromów z ich ziemi i ogólnie przeciwko dyskryminacji etnicznej zginęło nawet 500 osób. Rząd w Etiopii twierdzi, że policja odpowiada tylko na przemoc, której rzekomo dopuszczają się demonstranci, a alarmujące raporty o pacyfikacjach sztucznie rozdmuchuje zagraniczna opozycja.

Exit mobile version