Site icon Portal informacyjny STRAJK

Europejska ekstremistyczna prawica pachnie dolarami

Jak powszechnie wiadomo skrajną prawicę w Europie finansuje Kreml. Zresztą Kreml w ogóle finansuje całe zło tego świata i sam je też czyni. Głoszą to wszak zjednoczonym wrzaskiem obozy zarówno Gazety Polskiej, jak i Gazety Wyborczej. A które siły polityczne na Starym Kontynencie finansują Amerykanie?

Najnowszym ukrzyżowanym za rzekome uprawianie polityki za krwawe ruble ma być Matteo Salvini, minister spraw wewnętrznych Włoch i najbardziej rozpoznawalny polityk w tym kraju. Facet politycznie bardzo nieprzyjemny – ekstremistyczny, prawicowy hardliner wywodzący się z separatystycznej Ligi Północnej, dziś znanej jako Liga. Obecnie jest to jedna z najbardziej prominentnych organizacji nacjonalistycznych w Europie. Partia ta uzyskała świetny wynik w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wprawdzie sam zainteresowany zaprzeczył zarzutom związanym z zewnętrznym finansowaniem, rzecznik Kremla również i wkrótce pewnie wszystko rozejdzie się po kościach, ale smród „krwawych rubli” pozostanie. Choć nawet Deutsche Welle, które chętnie tropi miejsca tknięte przez macki moskiewskiej ośmiornicy dostrzega u Salviniego znak dolara, a nie rubla w oczach i partyjnej kasie. Dowodzi tego też portal Southern Povery Law Center monitorujący i mapujący rozrost prawicowego ekstremizmu w Stanach Zjednoczonych.

Salvini, wraz z Marine le Pen i Viktorem Orbanem stali się czymś na kształt trójcy świętej nowego establishmentu skrajnej prawicy w Europie. Ich przesłanie staje się coraz bardziej niebezpiecznie populistyczne. Jest agresywne i spiskowe, ale też coraz mocniej zniuansowane, tak by powstawało wrażenie jakiejś subtelności i realnej substancji w tym, co wygadują oni sami oraz ich propagandowe platformy. W tle zaś dyscyplinują się zarówno członkowie ich partii i ruchów wytworzonych wokół nich, a także ich elektorat.

Nowej dynamiki i tempa strukturom tym przydał z pewnością Brexit. Od momentu słynnego referendum w Zjednoczonym Królestwie (choć i wybór Trumpa na prezydenta USA miał tu niemałe symboliczne znaczenie) Europa się zmieniła. To właśnie zresztą skonstatował Salvini na triumfalnej konferencji w Mediolanie tuż po zamknięciu lokali w trakcie wyborów do PE. „To znak, że Europa się zmieniła” powiedział trzymając różaniec, całując krzyż. Potem dziękował „niepokalanemu sercu Maryi” i ogłosił, że „nadszedł czas, by ocalić judeochrześcijańskie korzenie Europy”. Orban zaś od lat ględzi o „nowej erze w europejskiej polityce”.

Powstawanie i przekształcanie się tych środowisk bardzo ostrożnie śledziły niektóre ośrodki w Stanach Zjednoczonych. Nie tylko ze względu na ogólne zaciekawianie kwestią brunatniejącej Europy i troskę o podstawowe prawa człowieka, ale też z powodu amerykańskiego wsparcia dla tych projektów.

Największe bodaj zasługi w tej materii położył liberalny portal openDemocracy, lewicowa dziennikarka Abbey Martin i New York Review of Books. Dziwnym trafem, w Polsce na temat jej ustaleń media milczą.

Ostrożne obserwacje, które później przekształciły się w dziennikarskie śledztwa zaczęły się przy okazji kampanii na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. W ich toku wyłonił się obraz globalnego porozumienia, jeśli nie sojuszu, ekstremistycznej prawicy. Jego spoiwem jest wariacki, graniczący z zupełną paranoją konserwatyzm, który w Polsce personifikowałaby genetyczna krzyżówka Grzegorza Brauna, Kai Godek, Marka Jurka, Alicji Grześkowiak i Stefana Niesiołowskiego. Alternatywnie, jeśli dla kogoś rojalistyczno-rasistowska mizoginia jest mało atrakcyjna, może przystąpić w poczet „wolnościowców”, czyli prawicowych liberatarian i monarchistów z antysemickimi odlotami, przy których nasz rodzimy Korwin-Mikke wydać się może socjaldemokratą. Wyłoniła się patologiczna triada programowa w postaci frazy: „Życie-Rodzina-Wolność”, która pobrzmiewa w jednym z najważniejszych dokumentów programowych tego nurtu, tzw. Deklaracji Manhattańskiej (warto zwrócić uwagę, że jest to dzielnica Nowego Jorku, nie Moskwy).

Ten patologiczny konglomerat jest dobrze zorganizowany i nieźle uposażony.

Z dochodzenia przeprowadzonego przez openDemocracy, którego częściowe wyniki opublikowano w marcu br. wynika, że amerykańska ewangeliczna, proto-faszystowska prawica uzbroiła swoich europejskich pobratymców w, łącznie biorąc, ponad 50 mln dolarów. Dziennikarka Claire Provost, spiritus movens tego śledztwa oraz autorka zbiorczej publikacji na ten temat nazywa te środki „ciemnymi pieniędzmi” (dark money).

Inforgrafika ze strony openDemocracy

Z jej marcowej publikacji, jak też tekstów jej koleżanki Nandini Archer wynika, że ośrodki amerykańskie tworzyły na Starym Kontynencie istne „inkubatory prawicowego ekstremizmu”. Beneficjentami tego wsparcia były ultraprawicowe organizacje w Polsce, Hiszpanii, Serbii, Włoszech i na Węgrzech. Jeżeli chodzi o nazwiska, w Polsce udało się zidentyfikować m. in. Marka Jurka jako człowieka tego środowiska. Pada też nazwisko senatora PiS Antoniego Szymańskiego, łączy się też z tymi kręgami Joachima Brudzińskiego, który zapowiadał ratowanie Europy wraz z Salvinim.

Infografika ze strony SPLCenter.

Zresztą wskazane 50 mln dolarów, co jak na warunki europejskie jest ogromną kwotą, to zapewne jedynie wierzchołek góry lodowej. Przeanalizować udało się jedynie 12 amerykańskich stronnictwa o fundamentalistyczno-chrześcijańskim, prawicowym profilu. Niektóre tego rodzaju struktury zaś działają zarejestrowane jako kościoły, a te w USA nie mają obowiązku ujawniać swoich danych  finansowych w zakresie zagranicznych transferów czy transakcji.

Dobrym  przykładem będzie Stowarzyszenie Ewangelizacyjne Billy’ego Grahama (BGEA) założone dla wspierania misji ewangelizacyjnych amerykańskiego teologia i protestanckiego kaznodziei Williama Grahama. Chodzi o działalność wydawniczą i promowanie „chrześcijańskiego stylu życia”. Tylko w państwach europejskich na te cele organizacja ta wydała ponad 20 mln. dolarów w latach 2008-14. Dokumentacja dotycząca lat następnych nie jest już jednak publicznie dostępna, więc czy w trakcie następnej sześciolatki BGEA wydaje tyle samo, czy może na przykład dwa razy więcej nie mamy szans się dowiedzieć.

Spodziewanie, dość szybko wykryto tropy prowadzące też do osób związanych z rządem federalnym w Waszyngtonie. Dziennikarze New York Review of Books twierdzą, że istnieją oczywiste powiązania pomiędzy zarówno członkami rządu Stanów Zjednoczonych i przedstawicielami radykalnej europejskiej prawicy jak i całą plejadą doradców oraz „senior members”, czyli ważnymi osobistościami, tudzież szarymi eminencjami. Naturalnie, w tym wypadku także występuje problem dostępu do informacji finansowej. Dziennikarzom udało się jednak dokopać choćby do faktu, iż jedna z fundamentalistycznych grup, która wypompowała do Europy blisko 13 mln dolarów w latach 2008-17 jako swojego głównego doradcę wskazuje Jay’a Sekulowa. Ten zaś jest jednym z osobistych adwokatów Donalda Trumpa.

Kolejną amerykańską organizacją, co do której nie ma wątpliwości, że wydaje w Europie pieniądze na skrajną prawicę jest Acton Institute, swego rodzaju think-tank, który łączy skrajny ekonomiczny liberalizm z bardzo solidnym konserwatyzmem. Stanisław Michalkiewicz i Janusz Korwin-Mikke lubią to. Z ustaleń dziennikarzy New York Review of Books wynika, że Acton nieustannie inwestuje jakieś środki w Europie, od 2008 r. wydało (sumy, które udało się wyśledzić) już około 2 mln. dolarów. W Europie swoją centralę ma w Rzymie; współpracuje z różnej maści chrześcijańskimi talibami, którzy zawzięcie krytykują obecnego papieża za nie dość fundamentalistyczny kurs.

Jedną z takich organizacji jest think tank Dignitatis Humanae Institute (tłum. instytut godności ludzkiej). Jego patronem jest były strateg Trumpa i jeden z guru amerykańskiego alt-rightu Steve Bannon.

O tej organizacji zrobiło się ostatnio wcale głośno, gdyż Bannon planował wynająć XIII-wieczny klasztor niedaleko Rzymu z zamiarem przekształcenia go w istną kuźnię kadr. Będą stamtąd wypuszczani w świat nowi Orbanowie, Wildersi i Kaczyńscy. W wywiadzie w telewizji NBC Bannon powiedział, że chce „założyć nową szkołę, która skupi najlepszych myślicieli i zdoła wyszkolić współczesnych gladiatorów”. Strona włoska anulowała jednak tę transakcję powołując się na naruszenia proceduralne.

Powstała wokół tego sprawa sądowa okazała się bardzo pomocna dla dziennikarzy openDemocracy, którzy dzięki składamy w sądzie dokumentom zdołali dowiedzieć się w jaki sposób DHI polegał na Acton Institute w materii wsparcia i procedowania wniosku o zgodę na wynajem wspomnianego klasztoru. Natrafiono na opisy wspólnego działania tych organizacji na przestrzeni ostatnich pięciu lat.

Misją amerykańskich donatorów jest z pewnością powołanie do życia w Europie ruchów społecznych, które będą łączyły kapitalistyczną wolną amerykankę ze skrajnym konserwatyzmem, co na Starym Kontynencie było mieszanką – jeszcze do niedawna – niemal nieobecną. Tak samo jak mało znaczące były ruchy zwalczające prawo do aborcji (poza Polską); tzw. denializm klimatyczny (podważanie prawdziwości tez o zagrożeniu wynikającym ze zmian klimatu) także nie był popularny. Ten szczególnych rodzaj połączeń ideowo-etycznych jest bowiem charakterystyczny właśnie dla USA. Teraz rozkwita także w Europie.

Najsilniejszą póki co ekspozyturą globalnego porozumienia konserwatywno-liberatiariańskiej prawicy był przeprowadzony niedawno w Weronie Światowy Kongres Rodzin. Cała ta wielka szczujnia została w całości fantastycznie udokumentowana przez portal The Face. Wcześniejsze edycje tego wydarzenia odbywały się w Kiszyniowie i w Budapeszcie. W 2007 r. Kongres gościł w Warszawie. Miał na nim przemawiać nawet Lech Kaczyński. W tym roku openDemocracy i grupie deputowanych do parlamentu europejskiego udało się wykazać, jak to określono, „głęboko niepokojącą koordynację tych środowisk i ruchów”. Jej przedmiotem jest chęć zdobycia politycznej władzy w jak największej liczbie krajów na świecie.

W Weronie jednym z najważniejszych osobistości był niejaki Ignacio Arsuaga, który jest jednym z liderów organizacji CitizenGO. Została ona założona po Światowym Kongresie Rodzin przeprowadzonym w Hiszpanii w 2013 r. W założeniu ma to być konserwatywne, prawicowa odpowiedź na Avaaz i Change.org, czyli platformom służącym do gromadzenia podpisów i mobilizacji online. CitizenGO stara się robić to samo, tylko angażując różne prawicowe klisze. I tak organizacja ta stała się znana głównie z petycji przeciwko dopuszczeniu małżeństw jednopłciowych czy aborcji. W niektórych europejskich miastach prowadziła też kampanie przeciwko „feminazistkom„. Ma się rozumieć, pompowano do granic możliwości kwestię „marksizmu kulturowego”. Arsuaga mówił w Weronie, że nastał czas walki przeciw połączonym siłom „totalitarystów LGBT”, „radykalnych feministek”, i „kulturowych marksistów”, a wszyscy oni są rzekomymi spadkobiercami ideologii wypracowanej przez włoskiego komunistę Antonio Gramsciego. „Ta wojna,  jest wojną światową” oświadczył Hiszpan i wezwał, by podążać do władzy dwojaką drogą – poprzez wybory oraz dążąc do „kontroli środowiska”, czyli tak naprawdę narracji i ram debaty publicznej.

CitizenGo w Polsce przedstawiane jest jako rosyjska inicjatywa. Dowodem na to ma być obecność Konstantina Małofiejewa, konserwatywnego, ostentacyjnie prawosławnego oligarchy. Niewykluczone, że człowiek ten ma swój udział w sponsorowaniu tej organizacji, ale nie jest jasne dlaczego równocześnie  pomija się np. Briana Browna. Ten Amerykanin również zasiada w kierownictwie CitizenGO i jest bardzo znanym homofobem, szefem Międzynarodowej Organizacji ds. Rodziny, która koordynuje Światowy Kongres Rodzin.

New York Review of Books przywołuje rozmowę, jaką ich dziennikarz przeprowadził z Asuargą, podając się za potencjalnego darczyńcę. Oprócz tego, że oczarowywany był wizją „mocnego pchnięcia” skrajnej prawicy ku władzy w wielu europejskich krajach, Asuarga wyjaśniał także, iż jego organizacja uzyskuje wsparcie eksperckie od specjalistów opłacanych własnie przez Browna. Najważniejszym z nich jest Darian Rafie, który współtworzy z Brownem inicjatywę ActRight, która zachęcała ludzi do dziękowania prezydentowi Trumpowi za „powstrzymanie transseksualnego szaleństwa w wojsku”. Rafie jest też związany z partią republikańską, a konkretnie jej radykalnym skrzydłem zwanym Tea Party, czyli jest drugim, ewentualnie trzecim kręgiem amerykańskiego establishmentu. Małofiejew nie ma takiej roli ani u siebie, ani tym bardziej w CitizenGO. O jego aktywnościach wiadomo tyle, że prawdopodobnie opłacił część kosztów związanych ze Światowym Kongresem Rodzin w Kiszyniowie. I jest to raczej spekulacja jednoznacznie prozachodniego portalu Balkan Insight. Natomiast Jaś Kapela stawia sprawę dość jednoznacznie i pyta „Dlaczego Putin chce, żeby polskie kobiety rodziły więcej niechcianych dzieci?”.

No, ale tak to już u nas w Polsce jest. USA – damo dobro, Rosja – samo zło. Ot, scheda transformacji. Chce się wierzyć, że obraz świata ludzi dorosłych będzie kiedyś nieco bardziej zniuansowany, a dobro i zło będą kategoriami operacyjno-poznawczymi dla dzieci. Może wówczas będzie tu można z kimś rozmawiać poważnie.

W każdym razie pecunia non olet forever! To powinien być slogan wyborczy nowej brunatnej międzynarodówki europejskiej.

Exit mobile version