Kilka dni temu z wizytą do Pragi przybył prezydent Serbii Aleksandar Vučič. Podejmował go na Hradczanach jego czeski odpowiednik, Miloš Zeman. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, takich wizyt codziennie odbywa się na świecie setka albo i więcej. Ewenementem było oświadczenie Zemana. „Proszę naród serbski o przebaczenie” – tak zaczął swą przemowę Zeman – nawiązując do symbolicznego co prawda (ale zawsze) udziału Republiki Czeskiej w haniebnym, niepodyktowanym jakimikolwiek przesłankami i prawem międzynarodowym, ataku lotnictwa NATO na Serbię w 1999 roku.
Celem operacji o kryptonimie Allied Force, prowadzonej przez Sojusz przez 78 dni (od 24 marca do 20 czerwca 1999 r.) było zakończenie działalności jugosłowiańskich sił zbrojnych w rejonie autonomicznym Kosowo, przeciwko terrorystom z Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK). Wojska serbskie wycofały się ostatecznie z Kosowa. Wg danych Human Rights Watch, w wyniku bombardowania zginęło ponad 500 cywilów na terytorium Serbii, nie w Kosowie.
Korporacyjne, światowe media prowadziły ogromną kampanię propagandową, w której ofiary wśród cywilnej ludności Serbii przedstawiano jako „skutki uboczne”. Agresja militarna, nazywana dla niepoznaki i w celu zakłamania jej haniebnego wymiaru interwencją humanitarną była prowadzona przez 19 państw NATO, niedawno przyjętą Polskę też. Z krajów należących do sojuszu tylko Grecja, tradycyjny sojusznik Serbów na Bałkanach, odmówiła udziału.
Zeman, podkreślając poparcie Serbów dla Czechów w ich trudnych momentach w historii (1938 i 1968), przeprosił za udział rodaków w bombardowaniach Belgradu i innych serbskich miast: „zapłaciliśmy wam bombardowaniami. Cały czas mi to przeszkadzało. Wybaczcie”. Odniósł się do faktu, że i Czechów przyjęto do NATO dosłownie w przededniu operacji. Przyznał, że zabrakło im odwagi, by nie dać zgody na udział.
Te słowa prezydenta Czech mnie, obywatela Polski, znającego ludzi z byłej Jugosławii, napawają szczególnym wstydem i smutkiem. Mój (nasz) rządzony wtedy przez Jerzego Buzka i AWS (koalicję partii odwołujących się bezpośrednio do wolnościowych, demokratycznych i anty-militarnych tradycji „Solidarności”) wsparł ochoczo agresywną interwencję będącą de facto działaniem w interesie USA. Lobbował też za takim rozwiązaniem prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski, wywodzący się nominalnie z lewicy. Wstyd podwójny.
Miloš Zeman od lat występuje za rewizją polityki Republiki Czeskiej wobec problemu Kosowa. Uważa, iż uznanie niepodległości tego zbuntowanego, autonomicznego regionu Serbii ze strony Czech było błędem, z którego należy się wycofać. Inni przedstawiciele elit politycznych Republiki Czech i liberalne media w Pradze nie popierają, a wręcz wyszydzają w tym względzie głowę państwa. Chciałbym, aby z podobną inicjatywą, jak uczynił to Zeman, wobec narodu i społeczeństwa serbskiego wystąpił polski rząd lub gospodarz Pałacu Prezydenckiego.
Ale wiem, że raczej się nie doczekam. Zbyt silnie polskie elity polityczne trzymają się palta NATO i klaszczą interesom amerykańskim na świecie, aby to było możliwe.