Site icon Portal informacyjny STRAJK

Fałszywy przyjaciel rodzin

www.prezydent.pl fot. Andrzej Hrechorowicz

Wiemy, dlaczego Andrzej Duda postanowił znowu ogłosić się obrońcą rodzin. Wiemy, po co w podpisanej przez niego „karcie” – dokumencie, który nie ma żadnej legislacyjnej wartości – na nowo wypłynęła „ideologia LGBT”. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie dwa tygodnie kampanii spędzimy tak, jak PiS lubi najbardziej: media prawicowe będą pluły, szczuły i nakręcały atmosferę histerii, opozycja razem z Lewicą – protestować i tłumaczyć, że nie ma żadnej ideologii, tylko ludzie, próbujący normalnie żyć. Nikt nikogo nie przekona, ale to raczej władza z powodzeniem zagra strachem niż opozycja skutecznie wytknie PiS fatalne zarządzanie kryzysowe. Na pewno zaś nikt nie rozliczy Andrzeja Dudy z koncertowego oszustwa, jakim okazał się „dodatek solidarnościowy”. A przecież dziesiątki tysięcy Polaków – i „dobrych katolików”, i „tęczowej hołoty” – na niego liczyły.

Szczucie na jakąkolwiek grupę społeczną po to, by podbić swoje słupki sondażowe jest obrzydliwe. Ale i występowanie w charakterze „obrońcy dobrostanu rodzin”, gdy jest się częścią obozu rządzącego, który dokręca śrubę pracownikom i pracownicom, czyli także współżywicielom tychże rodzin, jest po prostu złe.

To między innymi matki i ojcowie, a także młodzi ludzie noszący się z zamiarem założenia rodziny, dowiadują się właśnie, że nie mają już pracy, że zarobią mniej, że zasiłek im nie przysługuje, albo że jeśli dostaną w czerwcu i zasiłek, i „dodatek solidarnościowy”, to coś trzeba będzie oddać. Bo pan prezydent uznał, że dochód powyżej 2000 zł dla osoby niepracującej to skandal. To między innymi kobiety w ciąży, jeśli pracują w firmie, która sięga po „tarczę antykryzysową”, dowiadują się teraz, że ich wynagrodzenie zostało obniżone. I w odróżnieniu od rządzących podczas poprzedniego wielkiego kryzysu, jakkolwiek antyspołecznymi indywiduami tamci nie byli, obecni „obrońcy rodziny” nie zadbali o wyrównanie czy rekompensatę dla przyszłych matek. Ludzie pracujący w wielkich zakładach, tam, gdzie odnotowuje się masowe zakażenia, też często mają jakieś rodziny. PiS nie pomyślał jednak o tym, by wymusić prawnie zapewnienie bezpiecznych warunków pracy – a raczej pomyślał, po czym szybko wykreślił z tarczy nr 2 stosowny zapis, kiedy tylko pracodawcy (zwykle poważni gracze, żadne tam mikrofirmy) zapłakali, ileż to nie będzie kosztowało. Dodajmy jeszcze na koniec najmłodszych członków rodzin, którym zaserwowano nieprzygotowaną, sklejaną na chybcika zdalną edukację, i ich wyczerpanych rodziców. Koszty epidemii – wszelkie – ponoszą ludzie. Rodziny cierpią naprawdę, nie z powodu ideologii wymyślonej na cele propagandowe.

I będą cierpieć dalej. Bo Andrzej Duda po falstarcie z dodatkiem solidarnościowym najwyraźniej nie zamierza już niczego poważnego obiecywać w sferze socjalnej (słowa o wsparciu matek na rynku pracy trudno brać w ustach konserwatysty na poważnie). Już mu uświadomiono, że wystarczy zapisać w „Karcie Rodziny” pozostawienie obecnych programów, nawet jeśli po początkowej chlubnej roli zdążyły stracić na znaczeniu. Wszak część konkurencji niedwuznacznie daje do zrozumienia, że czeka tylko na dobry moment, by ukrócić „rozdawnictwo”, a po takich wypowiedziach elektorat sam się konsoliduje. Z poczuciem, że tych form wsparcia, które po latach rządów neoliberałów niemal spadły z nieba, trzeba bronić. Dlatego ludzie zagłosują na PiS, nie z powodu LGBT, którego to skrótu nie umieją rozwinąć nawet niektórzy lokalni partyjni aktywiści, instalujący po gminach i powiatach „strefy wolne od…” zgodnie z zapotrzebowaniem centrali.

A jeśli prowokacyjne zapisy z „Karty Rodziny” były tematem zastępczym na ostatnie kampanijne okrążenie, to podtematem zastępczym stało się święte oburzenie neoliberalnej opozycji z powodu postawy aktywistek Lewicy, które organizowały w geście protestu przeciw Karcie tańce przed pałacem. Padły nawet rytualne porównania do kremlowskiej propagandy, zresztą w wykonaniu polityka, który sam należy do mniejszości LGBT, ale najwyraźniej wysoka pozycja społeczna pomaga mu w radzeniu sobie z dyskryminacją. Ale to nie tęczowe disco było błędem, tylko to, że Lewica nie potrafiła równocześnie tak samo spektakularnie i głośno wykrzyczeć: jedną ręką dajecie Kartę Rodzin, a drugą zabieracie rodzinom chleb!

Przy takiej konkurencji fałszywi obrońcy rodzin będą rządzić wiecznie.

Exit mobile version