Głośno, coraz głośniej w naszym kraju o fundamentalistach religijnych proweniencji, skupionych w różnych „gildiach” zawodowych: lekarzy, pielęgniarek, farmaceutów, fizjoterapeutów itd. Jednak prawdziwą furorę z racji klimatu tworzonego przez lata klerykalizacji Polski postępującej permanentnie od 1989 roku, robi dziś Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris. To polska fundacja z siedzibą w Warszawie utworzona w 2013 r. przez Stowarzyszenie nazywane Instytutem Edukacji Społecznej i Religijnej im. ks. Piotra Skargi. Stawia sobie za cel „badania nad kulturą prawną i duchowym dziedzictwem, w którym jest zakorzeniona kultura polska oraz propagowanie ich w życiu publicznym i systemie prawnym”. Korzenie ideowe i programowe Instytutu sięgają organizacji fundamentalistycznej Tradycja, Rodzina i Własność (TFP), która wywodzi się z Brazylii, ale od lat 60. XX wieku rozszerzyła swoją działalność na szereg państw świata. Prezes zarządu Ordo Iuris mec. Jerzy Kwaśniewski zaprzecza, jakoby Ordo Iuris miał powiązania z brazylijską organizacją. Twierdzi, że kieruje think tankiem skupiającym prawników, chociaż analogie w programie są jasne i wyraźne.
Tradycja, Rodzina i Własność, zrzeszenie katolików świeckich niezależne od władzy kościelnej, swój program oparła o idee zawarte w dorobku Plinia Corrêi de Oliveiry, autora pracy „Rewolucja i Kontrrewolucja”. Ten brazylijski działacz katolicki całe swe XX-wieczne życie poświęcił na walce z modernizmem, postępem, nowoczesnym humanizmem. Jego zdaniem Kościół i ludzie wierzący winni przystąpić do zdecydowanej kontrrewolucji przywracając porządki. jakie były przed rewolucją francuską, o rewolucji październikowej nawet nie wspominając – ona jego zdaniem była zwieńczeniem złowieszczych procesów zapoczątkowanych jeszcze w dobie Oświecenia. TFP była aktywna w walce z komunizmem i wszelkimi ruchami lewicowymi w Ameryce Łacińskiej, żarliwie poparła zamach stanu w Chile, w którym zginął legalnie wybrany prezydent Salvador Allende. W czasie poprzedzającym zamach, chilijska odnoga TFP propagowała informacje, że wszystkie partie w Chile (łącznie z chrześcijańską demokracją) to narzędzie komunistycznej opresji kierowane z Moskwy. Po dziś dzień w Chile TFP wywiera silny wpływ na życie polityczne kraju.
Ale nie tylko de Oliveira jest duchowym ojcem ruchów fundamentalistycznych. Ordo Iuris to owoc nauk, dorobku i starań Jana Pawła II, papieża okrzykniętego świętym za życia, mającego w Polsce ponad 1500 pomników, otoczonego kultem przypominającym pogańską idolatrię także ze strony przedstawicieli politycznej elity. I to mimo gromadzących się wokoło tej osoby ciemnych chmur skandali. Przykładem niech będzie bezprzykładna w swym serwilizmie laudacja wygłoszona ostatnio przez Borysa Budkę na rocznicę urodzin Karola Wojtyły.
Każdy fundamentalizm jest przekonany o absolutnej nieomylności i prawdziwości. Skutków takiej postawy nie widzi. Tego typu organizacje w ramach, jak i obok Kościoła katolickiego, nabrały wiatru w żagle właśnie w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Prof. Stanisław Obirek mówił o janusowym obliczy tego pontyfikatu. To powrót do archaicznej wizji świata i człowieka, to negacja przynajmniej 300 lat ludzkiej myśli i doświadczenia. Romantyczna literatura polska i średniowiecze – taka zbitka wartości i tradycji ukształtowała Wojtyłę i taką też wizję zaaplikował on wspólnocie katolickiej i Kościołowi podczas 26,5 letnich swoich rządów.
Ordo Iuris realizuje dwie podstawowe wartości stanowiące kręgosłup pontyfikatu papieża z Polski. To zasada inkulturacji i ewangelizacji świata w najszerszym tego słowa znaczeniu, by odwrócić tendencje laicyzacyjne. Ewangelizacja to koncepcja przepełniania każdej kultury, każdego środowiska, wszystkich zbiorowości treściami doktryny kościelnej. Inkulturacja zaś to nazwa praktycznego zastosowania ewangelizacji. Docelowo wszystkie wytwory ludzkiej działalności mają być zgodne z nauką wykładaną przez Magisterium Kościoła.
Czy Ordo Iuris tego nie czyni? Czy w swych działaniach nie realizuje nauk św. Jana Pawła? Czy nie jest praktycznym zastosowaniem idei inkulturacji w środowisku prawniczym i przy stanowieniu polskiego prawa?
Polskie elity, i te jawnie konserwatywne, i te z nazwy liberalne (neoliberalizm to żaden klasyczny liberalizm, żadna „wolność”) same położyły podwaliny pod triumf religijnych fanatyków. Same nie chciały, by polskie państwo stało się naprawdę świeckie. Nie wnikając w sposoby pozyskiwania funduszy przez Instytut na rzecz Kultury Prawnej – w państwie laickim i w nowoczesnym społeczeństwie byłby on marginesem, egzotyką. Dzięki naszej prawicy zyskał znakomite warunki do rozwoju.
A miłośnikom konspirologii polecam słynną książkę Petera Schwitzera „Victory czyli Zwycięstwo”. Polski podtytuł dopowiada: tajna historia świata lat osiemdziesiątych. Jest też o wyborze drugiego z rzędu pontifexa w 1978 r. i można wyciągnąć ciekawe wnioski w sprawie tego, czyje ręce sięgają daleko.