100 złotych od każdej rodziny i przymusowe prace na rzecz kościoła i parafii – oto dictum proboszcza ze wsi Gwizdów na Podkarpaciu. To kolejny powiew “dobrej zmiany” – nowego porządku wprowadzanego przez Prawo i Sprawiedliwość.
Media donoszą, iż ma to być forma obowiązkowego opodatkowania parafian w Gwizdowie, w rejon której włączona jest również wieś Biedaczów. Ponad 100 rodzin w obu miejscowościach korzysta z pomocy lokalnej opieki społecznej, obie wsie figurują w podkarpackich statystykach jako jedne z najbiedniejszych. Nie przeszkadza to jednak lokalnemu proboszczowi opodatkowywać lokalną społeczność. Zgodnie z doniesieniami medialnymi wydane przez lokalnego przywódcę religijnego zarządzenie zawierało dokładną instrukcję – pieniądze miały być przekazywane w podpisanej kopercie w trakcie rytualnej zbiórki “na tacę”. W drodze wyjątku środki można również przelewać na wskazany rachunek bankowy. Jeden z polskich dzienników powołuje się na treść ogłoszenia parafialnego zawierającego m. in. informację, iż w przedsionku lokalnego kościoła wywieszana będzie specjalna tabela, na której wierni będą mogli sprawdzić, czy ich wpłata została właściwie zaksięgowana.
Oprócz obowiązkowego podatku proboszcz w Gwizdowie zarządzić miał również obowiązek przymusowych prac przy renowacji i częściowej rozbudowie kompleksu kościelnego (zakrystia i kaplica przedpogrzebowa). Osoby, które nie dysponują dostateczną ilością czasu lub wystarczającą sprawnością fizyczną mają – jak pisze “Fakt” – opłacić pracownika, który przyjedzie świadczyć pracę w zastępstwie.
Co gorsza, z medialnych doniesień wynika, iż lokalna społeczność przyjęła pomysły księdza z pokorą. Niektórzy parafianie mówią jedynie o “podziałach” i pewnej konsternacji, jaką budzi decyzja księdza.
Jedna z parafianek cytowana przez “Fakt” wypowiada się w następujący sposób:
Dla mnie sto złotych to dużo. Sama nie mam pracy i ledwo wiąże koniec z końcem. Wiem, że buduje się to dla nas, ale czy nie można budować za to, co ludzie przekażą sami, z dobroci serca? Takie nakazy tylko rodzą we wsi podziały.
Wiadomość ta szybko przedostała się do sieci społecznościowych; temat zaczęli również komentować prawnicy. Ich konstatacje są jednoznaczne: proboszcz dopuszcza się złamania Kodeksu postępowania karnego. Zgodnie z artykułem 286, „kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. W rozlicznych dyskusjach głos zabrali także specjaliści od prawa pracy, którzy twierdzą, że zmuszanie ludzi do świadczenia darmowej pracy jest nie tylko naruszeniem opisanych w konstytucji podstawowych swobód obywatelskich, ale i złamaniem Kodeksu pracy.
Czy doczekamy się doniesienia do prokuratury czy raczej kolejnego smutnego potwierdzenia natury “dobrej zmiany” wprowadzanej przez PiS?