Arcybiskup Gądecki udzielił wywiadu „Gościowi Niedzielnemu”. Wyjaśniał w nim, że Kościół – wbrew powszechnej opinii obywateli, także wierzących – wcale nienadmiernie wtrąca się w proces stanowienia prawa, bo Sejm RP jest jak III Rzesza.
Otóż w opinii przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, on sam i cały episkopat staje się, w swoim wtrącaniu się w politykę, równy Janowi Chrzcicielowi, który broniąc prawa bożego potępił „nieregularne” małżeństwo Heroda z bratową. Abp Gądecki zdaje się zapominać, że swoje wtrącanie się w politykę Jan Chrzciciel przypłacił głową, podczas gdy polscy biskupi całkiem swobodnie narzucają demokratycznemu państwu swoje poglądy od 26 lat – i jedyną karą, którą ich za to spotyka, całkiem przez nich lekceważoną, jest narastający niesmak wiernych.
„Gdybyśmy – jako pasterze Kościoła – nie zabierali głosu w tych kwestiach, to stalibyśmy się jak »psy nieużyteczne«, jak mówi Pismo święte” – ocenia przewodniczący episkopatu.
Ta akurat metafora wydaje się nader trafna.