Premier miał rozliczać postkomunistów z uwłaszczenia się dzięki „układowi”. Dziś sam mierzy się z oskarżeniami o nabycie od Kościoła atrakcyjnej działki za grosze – właśnie dzięki układom i znajomościom.

Premier Mateusz Morawiecki, podobnie jak cała formacja polityczna, z którą się związał, podkreślał, że jego motywacja do zaangażowania się w politykę wynika częściowo z chęci “rozliczenia elit III RP”, czyli w jego mniemaniu postkomunistów, którzy dzięki znajomościom i układom uwłaszczyli się na państwowym majątku. Dziś na Morawieckiego padł, za sprawą publikacji „Gazety Wyborczej”, cień podejrzeń o czerpanie korzyści z podobnego procederu.

“GW” ujawniła wyniki śledztwa dziennikarskiego w sprawie nabycia przez Morawieckiego 15 ha gruntów na obrzeżach Wrocławia za 700 tys. zł, podczas gdy rynkowa cena takiego terenu wynosiła wtedy 4 mln zł. Rzecz miała miejsca w 2002 r., działka została kupiona od Kościoła. Mateusz Morawiecki był już wówczas członkiem zarządu BZ WBK, a wcześniej zasiadał w sejmiku dolnośląskim jako radny. Rok po transakcji władze stolicy Dolnego Śląska zdecydowały, że przez tereny nabyte przez przyszłego premiera przebiegnie trasa szybkiego ruchu, a o planach tych było już wiadomo w 2001 r. GW zarzuca Mateuszowi Morawieckiemu, że wykorzystał znajomości, żeby się wzbogacić. Przyjaźnił się m.in. z wiceprezydentem Wrocławia Andrzejem Jarochem, który opuścił stanowisko w 2001 r. w związku z zarzutami o niegospodarną wyprzedaż ziemi deweloperom.

Obecna wartość nabytej przez Morawieckiego działki w Oporowie wynosi – uwaga! – około 70 mln zł, czyli 100 razy więcej niż cena zakupu 17 lat temu.

Nie wiadomo, w jaki sposób Morawiecki dowiedział się o ofercie sprzedaży przedmiotowego gruntu. Służby prasowe rządu wyjaśniały “Wyborczej”, że dowiedziała się o niej żona Mateusza, Iwona Morawiecka, która działała wtedy na rynku nieruchomości, a na którą działka została przepisana w 2013 r. Miała wiedzieć o intratnej okazji „od znajomego, który zajmował się pośrednictwem w sprzedaży nieruchomości”.

Tymczasem okazuje się, że jej mąż w 2006 r. zeznawał już w prokuraturze w tej sprawie. Działo się to w związku ze śledztwem w sprawie przekazywania pod koniec lat 90. gruntów Kościołowi za śmiesznie małe pieniądze. Morawiecki zeznał wtedy o działce, którą kupił dowiedział się od kardynała Henryka Gulbinowicza, który osobiście wydał zgodę na sprzedaż ziemi. „GW” sugeruje: ktoś tu więc kłamie.

Parafia w Oporowie, do której grunt należał przez zakupem od 1999 r., poinformowała, że nie może doszukać się żadnych dokumentów związanych z ówczesną transakcją. W archidiecezji wrocławskiej jest tylko zgoda wydana przez Gulbinowicza.

W poniedziałek, tuż po publikacji materiału GW, Centrum Informacyjne Rządu podało, że premier zamierza pozwać gazetę do sądu za naruszenie dóbr osobistych jego i jego żony. Twierdzi, że w sposób nierzetelny opisano okoliczności nabycia gruntów. CIR utrzymuje, że informowało GW, iż Iwona Morawiecka wiedziała o możliwości kupna działki z więcej niż jednego źródła. Cena 700 tys. zł za którą Morawiecki kupił grunt odpowiada zdaniem CIR ówczesnym cenom transakcyjnym przy obrocie ziemiom w okolicy Oporowa.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Morawiecki piętnował uwłaszczonych komuchów, sam jest beneficjentem starego hasła z czasów komuny gdzie mówiło się: komu na komu nie. On zapisał się do komu na. A tak a propos uwłaszczonych, na szali po jednej stronie komuchów razem a po drugiej stronie Morawieckiego. W którą stronę szala się przechyli?

  2. Niepojęte? Kupił od ksiedza proboszcza z parafii, ktora nie wiedziala co z tym darem, zalatwionym przez upadającą komunę zrobić. Na szczęście prywatnie znał biskupa, który napisal zgoda i teraz wszyscy szukają podejrzanych okoliczności? W stolicy wystarczy przejść się Marszałkowską, Alejami Jerozolimskimi i innymi ulicami, na ktorych wyrosly piekne wieżowca w biały dzień. Ale kiedy syn Gudzowatego chcial kupić dom na winklu obok Dworca Centralnego, okazal sie niegodny. No to niby kto rządzi gruntami, jak legalnie wykładający kasę nie może kupic tego co zamierza, bo pojął, że nie jest w tym miejscu widziany?

  3. Wszyscy zachwycają się wartością działki Pinokia (no nie, jego żony; przecież Pinokio jest biedny jak mysz … kościelna, no ale protestancka, nie katolicka; i jaki jest uczciwy!), a nikt nie pyta, czemu akurat kupił to od czarnej organizacji? Jeśli tak, to niech naród w te pędy leci do klechów po grunta! Przecież teraz klechom potrzebny będzie szmal na płacenie za pedofilię.
    Kurcze blade! To Pinokio już wtedy wiedział, że będzie afera? A może tak po katolicku: is fecit, cui prodest?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…