Władamir Agatow i Nikita Bogusławski napisali w 1942 r. piosenkę pt. „Ciemna noc”. W 1943 r. utwór wykorzystano w radzieckim filmie „Dwaj żołnierze”. Po wojnie Julian Tuwim przełożył jego tekst na język polski. Stał się on jednym z estradowych hitów wczesnego PRL-u. Wykonywali go m. in. Mieczysław Fogg, Chór Czejanda czy Wiera Gran. W Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku doszło do gigantycznej awantury z powodu piosenki.
Ofiarą żenującej anykomunistycznej agresji dyrektora tej placówki padła Gdańska Kapela Podwórkowa. Zespół został zaangażowany do wykonywania piosenek popularnych podczas wojny. Miała to być dodatkowa atrakcja dla zwiedzających muzeum. Występ muzyków został jednak w zdumiewający sposób przerwany.
Incydent opisuje Piotr Kosewski, jeden z członków zespołu. W momencie, gdy Kapela przystąpiła do wykonywania piosenki „Ciemna noc”, szlagieru drugiej połowy lat 40., dyrektor Muzeum Drugiej Wojny Światowej Karol Nawrocki zareagował bardzo emocjonalnie.
„Rozkazał nam natychmiast przerwać, drąc się przy tym, że to bolszewicka piosenka i że mamy zakaz jej wykonywania […] Zacząłem tłumaczyć, że repertuar został ustalony z dyrekcją, która podpisała umowę, a autorem tekstu nie jest bolszewik tylko Julian Tuwim. Pan 'dyrektor’ nie chciał jednak dyskutować drąc się na zmianę, że jest dyrektorem i że to bolszewicka piosenka. Wreszcie kazał nam się spakować i opuścić teren muzeum” – zrelacjonował Kosewski we wpisie na portalu społecznościowym Facebook i dodał – „Byliśmy zaszokowani tak wulgarnym zachowaniem w placówce kultury […] Tak właśnie mali ludzie z PiS-u otrzymują ważne i wymagające stanowiska… a są skończonymi abderytami. Żal niemoc i strach”.
Muzyk pisze, że dyrektor zachował się wobec zespołu w sposób tak agresywny i chamski, że „doprowadził ludzi do łez”. Nawrocki zaś wydaje się z siebie nadzwyczaj zadowolony. Swoją odpowiedź na historię Kosewskiego opatrzył emotikonkami i stwierdził dumnie: „W naszym muzeum nie ma już miejsca na sowiecką propagandą”.
Antykomunistyczna świrnia przybierająca na intensywności jest kolejnym sygnałem tego, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, nie mówiąc już o jego podrzędnych funkcjonariuszach, nie jest w stanie (i nie ma takiej intencji) zaproponować społeczeństwu niczego poza wojną na symbole. Zapewne niedługo projekcja Misia Uszatka lub Wilka i Zająca również zostanie uznana za przejaw propagowania bolszewizmu, na który z pewnością w IV RP bis nie ma miejsca. Tak jak nie ma miejsca dla uchodźców, strajkujących, niepełnosprawnych, nieheteronormatywnych, „walczących z kościołem” itd. Lista jest długa.