Myśleliście, że Instytut Pamięci Narodowej przekroczył już wszystkie granice w opowiadaniu historii na nowo? Otóż nie. Najnowszy numer „Antka Srebrnego”, serii opowiadającej o przygodach młodego polskiego żołnierza z czasów II Wojny Światowej, pokazuje, że potencjał jest jeszcze ogromny.
Antek Srebrny w pierwszych zeszytach szykował się do walki z hitlerowcami, ale ostatecznie bił się wyłącznie z Armią Czerwoną i NKWD. Trafił do GUŁAGu, gdzie doświadczył okrucieństwa radzieckiego systemu. Jak przystało na urodzonego partyzanta, udało mi się jednak dać nogę z łagru i dołączyć do oddziałów stacjonujących na Bliskim Wschodzie. Z opisu na stronie ipn.gov dowiadujemy się również, że Antek walczył potem również pod Monte Cassino. Spoglądając na okładkę najnowszego numeru, nasuwa się jednak pytanie – po której stronie?
Anonsowane z wielką pompą wydanie przedstawia bowiem chłopca maszerującego przez las z karabinem MP40, będącym podstawowym wyposażeniem Wehrmachtu i Waffen SS. Zeszyt jest zatytułowany „Na partyzanckich ścieżkach 1946 roku”. Czyżby więc Antek Srebrny wstąpił do Werwolfu, aby wraz z nazistami zwalczać odradzające się państwo polskie? Okazuje się, że chodzi o inną bandycką formację, tzw. Żołnierzy Wyklętych.
Streszczona narracja zeszytu jest oparta na kłamstwie. Antek Srebrny miał bowiem otrzymać rozkaz udania się do Polski od generała Stanisława Maczka. Ten wybitny wojskowy, zasłużony zwłaszcza w walkach z nazistami we Francji, Belgii i Holandii w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z Narodowymi Siłami Zbrojnymi, ani żadną inną partyzantką działającą na terytorium Polski Ludowej. Na przekłamanie zwracają uwagę osoby komentujące na profilu IPN.
Uwagę zwraca również styl rysunków, ewidentnie nawiązujący do komiksów z czasów PRL, opowiadających o przygodach żołnierzy Armii Ludowej. Tym razem jednak użyto go w celu promowania rewizjonizmu. Zza krzaków na idących partyzantów patrzą złowrogo czerwone ślepia, zapewne komunistyczne.