Site icon Portal informacyjny STRAJK

Geopolityka szczepionkowa, czyli kraje bez kolejki

Ukraina, 2018. flickr

Prawie wszędzie występują publiczne kłótnie w kolejkach po Pfizera, którego szczepionki prawie zmonopolizowały dostawy w świecie zachodnim. Poza nim, w olbrzymiej większości krajów świata, nie ma konfliktów o szczepienia poza kolejką, bo nie ma kolejki, z powodu braku szczepionek lub parcia na szczepienia.

Brak kolejek ma też przyczyny geopolityczne, co dobrze widać na przykładach Izraela i Ukrainy. W pierwszym nie ma kolejek, gdyż nie ma tam żadnego szczepionkowego deficytu, jak np. w Europie, wystarczy tylko wystawić ramię, a w drugim nie ma ich, bo nie ma żadnych szczepionek. Nasz sąsiad stoi w międzynarodowej kolejce krajów zainteresowanych, w której, jak w polskiej, też są kłótnie i wylewanie żalów, i pewne nadęcia godnościowe.

Ukraina, prawdę mówiąc, została potraktowana z buta zarówno przez Unię Europejską, jak i Stany Zjednoczone, czyli przez tych, których pokochała. Unia nie objęła swymi negocjacjami z producentami szczepionek krajów pretendujących do wspólnoty. Ukraina jest stowarzyszona, ale okazało się, że musi sobie radzić sama, co od razu wytworzyło problem wcale nie sanitarny, lecz tożsamościowy: „Te szczepienia są ściśle związane z Europą. Boimy się odrzucenia przez klub krajów cywilizowanych, traktowania nas jak kraj Trzeciego Świata, podczas gdy tyle zrobiliśmy reform wymaganych przez Zachód” – tłumaczyła niedawno zachodnim dziennikarzom Tetiana Ogarkowa z kijowskiej, pozarządowej organizacji Ukraine Crisis Media Center.

Amerykanie wydali dużo pieniędzy, by zagwarantować, że rząd Ukrainy będzie i pozostanie antyrosyjski. Obecny prezydent USA Biden był osobiście (wraz z rodziną) zaangażowany w zmiany w Kijowie, ale nie zmienił dekretu Trumpa o zakazie eksportu szczepionek, poza wyjątkami. Ukraina nie należy do wyjątków, co boleśnie odczuwa w kategoriach zawiedzionej miłości. Jedyne co jej się dostało, co obietnica otrzymania 8 milionów darmowych dawek z ONZ, z programu Covax przewidzianego dla ubogich krajów Trzeciego Świata. Do tego Ukraińcy wynegocjowali kilka milionów dawek z Chińczykami, czyli razem zaszczepią (od marca?) ok. 12,5 proc. populacji, co będzie musiało wystarczyć.

Oczywiście tam też są osoby już zaszczepione, politycy i inni notable, którzy kupowali sobie preparat Pfizera w Izraelu. Wybuchła z tego powodu afera, ale nie tak głośna, jak oficjalne zapewniania, że nie ma mowy, by korzystać ze szczepionki rosyjskiej, z powodu dumy narodowej. „Ukraińcy wolą umrzeć, niż się szczepić rosyjskim towarem” – pisał z Kijowa New York Times, choć to nie całkiem prawda. Ale wiadomo – Krym, Donbas… tu też kwestia sanitarna nie ma znaczenia.

Izrael nie ma tych kłopotów. Ma szczepionek po szyję, bo ma znajomości w Pfizerze i zapewnioną uwagę administracji USA, a do tego zapłacił koncernowi bez problemu ponad dwa razy tyle, niż wynegocjowała Unia. Zgodził się też być realnym sprawdzianem szczepionki i szczepi na łeb na szyję, już ok. 40 proc. populacji, w oczekiwaniu jakichś pozytywnych efektów. Wystarczy być bogatym i ustosunkowanym, by nie męczyć się międzynarodową kolejką.

Lub biednym. „Bogaci znaleźli się pierwsi w światowej kolejce po szczepionki” – mówił gorzko ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski, próbując bezskutecznie otrzymać coś z Unii. Ukraińcom nie udało się też zamówić szczepionek bezpośrednio u producentów, w europejskich oddziałach Pfizera i Moderny. Po swym spektakularnym zwrocie politycznym Ukraina została w czasie epidemii z pustymi rękami, które próbuje wypełnić patriotyczną retoryką. Podlega tym samym regułom, co polska kolejka, gdzie podziały klasowe, tyle, że na szczeblu planety, czy geopolityki, dyktują jej dyskretny porządek.

 

 

 

Exit mobile version