W 250 amerykańskich miastach kobiety z dziećmi, rodzinami i przyjaciółmi manifestowały wczoraj swój sprzeciw wobec „antykobiecej” polityki prezydenta Trumpa. Drugi Marsz Kobiet, zorganizowany w rocznicę objęcia przezeń władzy, nie zgromadził takich tłumów jak rok temu, ale był olbrzymi: rekord padł w Los Angeles, gdzie na ulice wyszło blisko 600 tys. osób.
Na razie brak liczby obejmującej uczestnictwo w Marszu w skali całych Stanów. W Nowym Jorku policja naliczyła co najmniej 200 tys. osób, w tym dziesiątki tysięcy kobiet z „Pussyhat” na głowie, tj. w różowych czapkach z kocimi uszami, co się odnosi do słów Trumpa o „łapaniu kobiet za kotkę (cipkę)” i „robieniu z nimi, co się chce”.
Przyczyn protestu jest wiele: poza kontekstem takich akcji jak #metoo, czy TimesUp, które potępiały degradujące traktowanie kobiet w pracy, Marsz miał być sprzeciwem wobec rosnącego zagrożenia odebraniem prawa do aborcji i wyrazić poparcie dla inicjatywy „Power to the Polls” („władza urn wyborczych”), której celem jest odebranie republikanom większości w Kongresie, w perspektywie listopadowych wyborów. Niektóre organizacje kobiece (i nie tylko) skrytykowały zresztą wczorajszy Marsz za brak jasno zdefiniowanego, jednoczącego celu.
Podobnie jak rok wcześniej, w Marszu wzięły udział gwiazdy Hollywoodu. Reżyser Rob Reiner przemawiał w Kalifornii piętnując „rasizm” i „seksizm” Trumpa, a Whoopi Goldberg w Nowym Jorku i Natalie Portman w Los Angeles wyrażały solidarność z ruchem przeciw molestowaniu seksualnemu. W Sundance w stanie Utah, gdzie trwa właśnie znany festiwal filmowy, manifestantów, mimo mrozu i śniegu, poprowadziła Jane Fonda. Dzisiaj przewidziano kolejne manifestacje, m.in. w Las Vegas i za granicą, w Berlinie i Paryżu.
Donald Trump udawał nieporuszonego tymi protestami, wezwał do „świętowania historycznego sukcesu gospodarczego ostatniego roku” i dodał „Stopa bezrobocia kobiet najniższa od 18 lat!”. Nie ma to jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, ze względu na stosowanie licznych sztuczek statystycznych przy obliczaniu amerykańskiego wskaźnika bezrobocia.