Globalny wzrost temperatury generuje coraz poważniejsze konsekwencje. Świat jaki znaliśmy, zmienia się z roku na rok w drastycznym tempie. Niepokojące procesy są najmocniej widoczne w okolicach północnego bieguna. Uczeni ogłosili właśnie koniec „klimatu arktycznego”.
Na Arktyce powstaje nowy rodzaj klimatu – „nowoarktycznego„. Lody topnieją, przybywa ciepłego powietrza, coraz częściej obserwowane są opady deszczu – informują naukowcy w publikacji na łamach prestiżowego czasopisma „Nature Climate Change”.
Arktyka to relatywnie niewielki obszar oceanu otoczony największymi masami lądów. Lądy w lecie ogrzewają się coraz bardziej wraz ze wzrostem koncentracji dwutlenku węgla. Na oceanie unosi się cienka, licząca do kilku metrów grubości, warstwa lodu. Wraz z dodatnim sprzężeniem zwrotnym wzrost temperatury – topnienie lodu – większe pochłanianie energii – wzrost temperatury czyni z Arktyki system bardzo wrażliwy na zmiany temperatury. W ostatnich latach notuje się tam regularnie rekordy ciepła.
Obecnie w Arktyce obserwuje się szybszy niż w innych rejonach wzrost temperatury, rzędu 0.3°C na dekadę. Zajmowana przez lody Arktyki powierzchnia nie jest stała. Zimą lód narasta, osiągając w marcu maksimum grubości i zajmowanej powierzchni, latem się roztapia, mając najmniejszy zasięg we wrześniu.
– Skala zmian jest znaczna – mówi główna autorka badań, Laura Landrum. Mamy do czynienia z okresem tak gwałtownej przemiany, że obserwacje wcześniejszych wzorców pogodowych nie dają nam wiedzy o tym, czego możemy spodziewać się w następnym roku – dodaje.
Według Landrum Arktyka wkracza w zupełnie nowy rodzaj klimatu, różny od tego, który znamy. Arktyczny lód morski stopniał już tak bardzo w ostatnich dekadach, że nawet gdy będziemy mieć nadzwyczajnie zimny rok, letniego lodu nie osiągnie tego poziomu, jaki był w połowie XX w. Wzrost temperatur zimą i jesienią spowoduje, że opadów śniegu będzie coraz mniej w skali roku, coraz więcej zaś deszczu.
Prognozy oparte są m.in. na wyliczeniach poziomu emisji gazów cieplarnianych. Jeżeli nastąpiłaby redukcja emisji, tempo zmian w Arktyce mogłoby spaść. Na to się jednak nie zanosi, gdyż najwięksi truciciele – USA i Chiny transformacje przechodzą zbyt wolno.
Jeden ze scenariuszy, zakładający utrzymanie dotychczasowego poziomo emisji gazów cieplarnianych, wskazuje nawet, że do końca tego stulecia w Arktyce może nie być lodu przez 3-10 miesięcy w roku.