Polki i Polacy aktywnie korzystający z internetu to zjawisko socjologiczne o niewyczerpanym potencjale badawczym. Profile w sieciach społecznościowych, które zajmują się śledzeniem nadzwyczajnych wygłupów oraz popisów intelektualnej i moralnej marności, cały czas zaostrzają kryteria selecji, publikując jedynie najbardziej dojmujące idiotyzmy, a i tak ich przekazu nie sposób śledzić na bieżąco.
Niestety, zdarzają się też takie zjawiska, które umykają uwadze tropicieli facepalmów, a są przerażające i na dodatek ekscytują szeroką publiczność do czerwoności. Te są najgorsze.
Jednym z takich właśnie fenomenów stał się popularny wpis jakiegoś przypadkowego polskiego internauty, który tak dalece dał się ponieść modzie na nienawiść do PiS, że (nie umiem powiedzieć na ile świadomie) dopuścił się najbardziej bodaj podłego liberalnego trollingu w ostatnim sezonie. Podczas gdy wdrożony program 500plus zbiera swoje pierwsze skromne, ale dostojne, żniwo, przykładając duszonym przez dotychczasowych establishment butle tlenowe, nudni mieszczanie dostają spazmów. Nie mogą wytrzymać naporu minimalnej wygody plebsu, która psuje im krew: plują nienawiścią i fanatyczną pogardą za obu braci Kurskich; przodowników pogardy, cóż że o antynomicznych wektorach.
Ostatnim wzruszeniem są dziwaczne rozważania, w co innego można było zainwestować skuteczniej 20 mld zł rocznie, niż w program wspierania dzieciatego pospólstwa. Jako się rzekło, ustalenia te poczynił przypadkowy internauta. Moglibyśmy sobie zafundować np. całą flotę samolotów F-16, zastęp niemal tysiąca czołgów, całą nowiusieńką sieć pociągów dużych prędkości. Ewentualnie 10 Stadionów Narodowych lub elektrownię jądrową. Dla ekscentryków jest też propozycja inwestycji w „zderzacz hadronów”. Wszystko to, zdaniem barbarzyńskich hord polskich internatuów, jest lepsze niż wparcie rodziców i dzieci.
Jak głębokie zepsucie stoi za tego rodzaju postawą, każdy może ocenić według własnej wrażliwości. Jak wysoka jest radioaktywność takich jednostek i grup oraz jak je skutecznie eliminować z przyszłego społeczeństwa, pozostawiam fantazji socjologów i kryminologów, choć osobiście uważam, że osadzenie ich we wspólnej celi z Adersem Breivikiem uzbrojonym w widelec za rozwiązanie godne poważnego zastanowienia.
Pytanie, które warto w tym kontekście sobie postawić na poważnie, musi dotyczyć jakości naszej wspólnoty. Kim jesteśmy i co sobą reprezentujemy jako obywatele i czy mamy prawo nazywać się w ogóle społeczeństwem skoro łączy nas głównie podnieta wzajemną pogardą i każdą wyrządzoną słabszemu krzywdą. Czy w ogóle zasługujemy na jakieś przyzwoite traktowanie (że o podmiotowości nie wspomnę)?